wtorek, 23 grudnia 2014

Chapter 3

No więc na początku jako, że jest to tak jakby świąteczny post, chciałabym złożyć życzenia. 
Życzę Wam zdrowia, szczęścia, mnóstwa prezentów pod choinką, żeby świąteczne jedzenie nie poszło w biodra ale w cycki, no i oczywiście tej wspaniałej świątecznej atmosfery,na którą czeka się cały rok. 
Po tym króciutkim wstępie zapraszam Was na trzecią część 
Vida

Wtorek minął blondynce niezwykle szybko. Pół dnia spędziła w szkole a kolejne pół w domu biegając po pokoju i pakując wszystkie potrzebne rzeczy do walizki.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mała, drobna blondynka może tak denerwować się jednym pięciodniowym wyjazdem do Finlandii. Chociaż z drugiej strony, kto by się nie denerwował wiedząc, że zobaczy a może nawet pozna czołowych skoczków z całego świata.
Tej nocy nie mogła spać. Za bardzo była podekscytowana wyjazdem. Większość czasu, który powinna przeznaczyć na spanie wykorzystała w zgoła inny sposób. Pisała z Moną, która tak samo nie mogła w ogóle zmrużyć oka. W końcu po wielu godzinach rozmowy z przyjaciółką, Mirka usnęła jak dziecko. Rano nie słyszała budzika, który obudził wszystkich oprócz tej, którą miał obudzić. W końcu do pokoju blondynki wszedł Alek. Wyłączył ten przeklęty zegarek i potrząsnął mocno siostrą.
-Mirka – powiedział szturchając siostrę w bok – Mirka, wstawaj, bo za godzinę przyjeżdża Kamil.
Blondynka powoli wstała i rozejrzała się po pokoju. Alka już dawno w nim nie było a walizka leżała przy drzwiach czekając aż ktoś ją zamknie. Blondynka momentalnie się rozbudziła i wyskoczyła z łóżka. Poprawiła pościel a następnie łapiąc kosmetyczkę pobiegła do łazienki. Szybko się ogarnęła i doprowadziła do stanu używalności. Wróciła do swojego pokoju po niecałych dwudziestu minutach odziana tylko w długi zielony ręcznik. Otworzyła szafę i wyjęła z niej czarne spodnie, granatową bluzkę z długim rękawem oraz bieliznę. Szybko się ubrała i wyszykowała. Potem  siadła do toaletki i odrobinę się pomalowała. Nałożyła trochę podkładu korygującego a usta pomalowała pomadką ochronną. Na jej szyi oprócz nieodzownego czarnego, żyłkowego naszyjnika pojawił się również srebrny naszyjnik z bladoróżowym kamieniem jako zawieszką. Uczesała włosy a niektóre pasma z „grzywki”, która już dawno była długości włosów musiała przełożyć do boku i spiąć wsuwką. Gotowa wrzuciła ostatnie rzeczy do walizki i ją zamknęła. Właśnie chciała zacząć pakować rzeczy do plecaka ale usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Chwyciła swojego iPhona i odblokowała go. Okazało się, że sms był od Kamila.
Blondynka nienawidziła kiedy ktoś wypominał jej, jej wzrost. Niestety Kamil, Mruczek i jej tata należeli do osób, które szczególnie upodobały sobie przezwisko „maleństwo”, ewentualnie „kruszynka” właśnie.
Prychnęła tylko, w myśli rzucając wiele niezbyt miłych epitetów określających starszego kuzyna i zabrała się za pakowanie umilaczy podróży. Do czarnego plecaka wrzuciła słuchawki, „Kod Leonarda da Vinci” oraz kilka innych przedmiotów które miały umilić jej czas spędzony w samolocie. Do tego doszedł oczywiście portfel z wcześniej wymienionymi pieniędzmi, wszelakie dokumenty, laptop i aparat Fuji instax, który drukował polaroidowe zdjęcia. Jej lustrzanka zajęła swoje miejsce w specjalnym pokrowcu, który z kolei znalazł się w czarnej torbie dołączonej do aparatu. Znajdowały się tam też obiektywy i statyw. Na szczęście torba była usztywniana, więc podczas lotu nie powinno się nic złego stać ze sprzętem. 
Sprawdziła jeszcze raz czy wszystko ze sobą zabrała i wraz z walizką, torbą i plecakiem zeszła do kuchni, gdzie zebrała się cała rodzina. Alek jadł jajecznicę z pomidorem, pan Andrzej czytał Fakt a pani Marta robiła kolejne porcje jajecznicy z pomidorem dla męża, córki i dla siebie samej. W końcu wszyscy zjedli śniadanie, pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Alek pobiegł na górę po plecak a następnie ubrał się i wyszedł do szkoły, pan Andrzej również ubrał się i pojechał do pracy. Jedynie mama Mirki została w domu sprzątając po śniadaniu i rozmawiając z córką, która nadal siedziała przy stole jedząc jajecznicę.
- Tylko uważaj na siebie. – powiedziała kobieta wkładając ostatnie już kubki do zmywarki
- Dobrze mamo. – zaśmiała się blondynka – Przecież jadę z chłopakami a oni będą mi robili za niańki dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Racja. – pani Wolska również zaczęła się śmiać wyobrażając sobie co będzie robił Kamil albo Maciek – A co do Maćka…Jak to jest między Wami?
- Nie rozumiem mamo. – rodzicielka zaskoczyła dziewczynę tym pytaniem. Owszem często rozmawiały o chłopcach ale jej mama jeszcze nigdy nie zadała tak oczywistego pytania.
- No pytam czy ty z Maćkiem… - kobieta usiadła naprzeciwko blondynki i uśmiechnęła się delikatnie – Jesteście razem? Tak często tu przychodzi. Wydaje się miłym chłopakiem.
- Nie mamo. – Mirka zaśmiała się nerwowo – Maciek i ja jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Powiem Ci w sekrecie, że gdyby miał wybierać to wolałby Monę.
Panna Wolska miała 100% racji. Maciej wpatrzony był w Ankę jak w obrazek. Dla niego była chodzącym ideałem, który nigdy nie zwiąże się ze spokojnym, cichym skoczkiem. Owszem, często Maćkowi coś odbijało i zachowywał się podobnie do Mony ale z reguły był to ułożony, spokojny i kochany chłopak. A Mona? Wulkan energii, niespokojna dusza i straszna gaduła.
Mirka wstała i podeszła do czajnika, który właśnie dawał o sobie znać. Z jednej z szafek wyjęła ceramiczny kubek termiczny, w który zrobiła sobie gorącej zielonej herbaty z miodem. Zamieszała zielonkawą ciecz znajdująca się w kubku i zakryła go.
Nagle ozwał się dzwonek blondynki a na wyświetlaczu iPhona leżącego na stole pojawiło się zdjęcie Kamila. Mirka szybko odebrała.
- Jestem pod domem. – usłyszała głos kuzyna w aparacie telefonicznym – Pośpiesz się to może namówimy Kruczka na jakieś śniadanie.
- A ty wiecznie głody. – parsknęła śmiechem blondynka – Już wychodzę.
Rozłączyła się a następnie pożegnała się z rodzicielką. Razem z tobołkami weszła do sionki. Narzuciła na siebie swoją ulubioną zgniłozieloną kurtkę, szczelnie owinęła szyję kominem a na głowę naciągnęła czarno-żółtą czapkę. Jeszcze raz pożegnała się z rodzicielką i wyszła taszcząc ze sobą walizkę, torbę i plecak.
 - Może byś wziął chociaż ten głupi plecak, co? – warknęła blondynka do chłopaka, który właśnie wychodził z samochodu aby jej pomóc
- A myślisz, że po co wyszedłem z tego samochodu? – zaśmiał się Stoch zabierając jej walizkę i torbę z aparatem – Wsiadaj i się nie denerwuj maluszku.
- Jak mam się nie denerwować skoro ciągle mówisz do mnie maluszku?- warknęła pod nosem Mirka posłusznie wsiadając do samochodu kuzyna
- Mam nadzieje, że wiesz co Was czeka? – zaśmiał się Kamil wsiadając do czarnego BMW. Blondynka spojrzała się na niego pytająco – No wiesz. Podrywy ze strony Grzesia, Rysia no i…Nie. Może Wank tym razem odpuści.
- Hahaha- zaśmiała się sarkastycznie blondynka – Myślisz, że co ja jestem? Irina Shayk? I wszyscy będą mnie podrywać? Kamilku, to, że dla Ciebie jestem ładna to nie znaczy, że dla wszystkich innych również.
- 100% Austriaków, Niemców, Japończyków i 50% Słoweńców stwierdziło, że jesteś śliczna. – parsknął śmiechem skoczek skręcając w ulicę prowadzącą prosto pod skocznię
- Wiedziałam, że to się tak skończy. – westchnęła Mirka w duchu jednak ciesząc się, że nie tylko jej kuzyn twierdzi, że jest ładna
W końcu kuzyn zaparkował pod skocznią. Mirka wyszła z auta zabierając uprzednio swój plecak a w dłoni trzymając ciepły kubek z herbatą. Kamil wyjął kolorową walizkę, podał jej torbę z aparatem a sam razem z dwoma tobołami ruszył do domku na terenie skoczni, przy którym mieli się spotkać. Doszedł na miejsce z porządnie obolałą ręką.  Trzeba przyznać, że walizka Mirki swoje ważyła.
- Dzień dobry. – ziewnął Kubacki siedzący na drewnianych schodkach. Ubrany w kurteczkę od sponsorów reprezentacji i z papierowym kubkiem gorącej kawy dłoni – Mireczka jak zwykle piękna. Kawki?
-Dzień dobry Dejvi. – zaśmiała się blondynka siadając obok blondyna – Dziękuję ale nie. Mam swoją herbatę.
- Znowu zielona i to pewnie taka siekiera, że wypić się nie da. – pokręcił głową ziewając głośno – Jak ty możesz to pić?
- Kwestia przyzwyczajenia. – blondynka upiła trochę zielonej herbaty z miodem ze swojego kubka – Chcesz Kamil?
Skoczek pokręcił głową a następnie wyjął telefon i wybrał jakiś numer. Jak się okazało dzwonił do Ewy. Ci to żyć bez siebie nie mogą. Mirka słysząc jak Stoch rozmawia ze swoją żoną jak z najlepszą przyjaciółka uśmiechnęła się pod nosem i głośniej przywitała się z Ewą. Kamil uśmiechnął się szeroko i przekazał żonie słowa Mirki. Chwilę potem blondynka rozmawiała z panią Stoch jak ze starą znajomą.
- Dobra oddaje Ci męża, bo tu jajko zniesie. – zaśmiała się Wolska – Do zobaczenia.
Wkrótce wszyscy zebrali się pod domkiem a następnie wsiedli do busa, który zawiózł ich na lotnisko, z którego następnie polecieli prosto do Finlandii. Lot trwał prawie pięć godzin więc Mirka zdążyła przeczytać cały „Kod Leonarda da Vinci”, który wzięła ze sobą w drogę. Reszta książek znajdowała się w walizce. 
Finlandia przywitała Polaków pięciostopniowym mrozem i pięknym lśniącym w słońcu śniegiem. Mirka jak zaczarowana wpatrywała się w krajobraz do czasu gdy Ziobro obudził Monę a ta w odwecie wzięła krem do rąk panny Wolskiej i wysmarowała nim biednego Janka. Z drugiej strony mógł wykazać się inteligencją i nie budzić Anki, bo każdy wie, że Mona śpiąca to Mona zła.
Po niecałych dwóch godzinach jazdy busem po zaśnieżonej Finlandii dotarli wreszcie na miejsce. Pierwszy do wyjścia rzucił się Piotrek, który miał już dosyć siedzenia. Za nim na zewnątrz wyleciał Maciek, ale wrócił po chwili twierdząc, że on wyjdzie ostatni, bo tam jest zimno. Wyszedł już Klemens, Kamil, Dawid, cały sztab szkoleniowy, Janek, Mona, Maciek a na samym końcu Mirka. Blondynka opuściła  busa i podeszła do Klemensa, który ciągnął jej walizkę.
- Dzięki Klimek. – uśmiechnęła się i odebrała od chłopaka swoją walizkę
Założyła plecak na plecy, torbę z aparatem przewiesiła przez ramię i już chciała ruszyć za Klimkiem do hotelu gdy nagle jej czapka znalazła się na śniegu a włosy miała wilgotne od śniegu. Dostała śnieżką centralnie w tył głowy. Szybko podniosła czapkę z ziemi i założyła ją na otrzepane już włosy.
- Ledwo co przyjechała a już ją podrywają. – zaczęła śmiać się Mona a blondynka odwróciła się by dowiedzieć się kto załatwił jej dzisiejsze mycie głowy.

9 komentarzy:

  1. Czyżby szykowało się spotkanie z Andim ? Jestem ciekawa kto w nią rzucił śnieżką. Uwielbiam Mirkę i jej styl. Do zobaczenia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A kropeczka na końcu rozdziału gdzie, co? No tłumacz się xdd....
    Rozdziałek świetny, nic dodać nic ująć. Widzę, że storna się przydała ;).
    Kamil i jego żona <3
    Jak ja kocham Monę. Ona jest genialna!
    Szczerze to w pewnym momencie nie mogłam się połapać z imionami itp. Skokami zaczęłam się interesować niedawno więc totalna dezorientacja.
    A Kamil nie wyszedł z autobusu? :( Zostawili go!!!!! xddd
    Cś tak czuję, że to właśnie on walnął śnieżką w biedną Mirkę....
    No nic.
    Rozdział genialny i czekam na następny....
    ~Julia Ball

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JEZU ZAPOMNIAŁAM O STOCHU XD
      Muszę to poprawić a kropka na zakończenie mi się nie skopiowała z Worda ;_;
      Dzięki ♥
      Vida

      Usuń
  3. Wreszcie! Te kilka dni to była jakaś tortura, ale warto było czekać, bo rozdział jest jeszcze lepszy niż poprzedni :3 Czekam na nexta i życzę Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Na reszcie! Tyle czekałam...
    Może nie długo ,ale czekałam ,bo przegapiłam dwójkę. :(((
    Dobra ,rozdział świetny jak zawsze co do tego nie mam wątpliwości. Jestem ciekawa od kogo dostała. A Monę to ja uwielbiam nie wiem dla czego ,ale tak jest. Ja i moje tłumaczenia to jest po prostu cudo.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmm ciekawe kto podrywa Mikę :3
    Bardzo, bardzo, bardzo fajny rozdział <3
    Przyjemnie się czyta Twoje opowiadanie :)
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału <3
    Wesołych Świąt :*
    Pozdrawiam, Nikki :*

    PS. Zapraszam na pierwszy rozdział :)
    http://can-you-forgive-me.blogspot.com/2014/12/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  6. zazdroszczę strasznie Mirce...
    Kamil bądź moim kuzynem/bratem/mężem
    chyba zaczynam się domyślać, kto rzucił Mirkę ta śnieżką hahaha
    czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. OOO.... ja też chcę żeby mnie podrywali! :D
    Hahah masz ten komentarz wredna istoto :D
    Więc cóż... to ocieka wręcz boskością i talentem
    Oddaj go trochę no! Nie bądź żydem!
    Buźki i kisski od Lori <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahah, też chcę tak jak Mirka :D

    OdpowiedzUsuń