niedziela, 29 marca 2015

Chapter 13

Wiem, że macie ochotę mnie rozszarpać, spalić na stosie czy porządnie mnie zganić o za moją długą nieobecność, ale szkoła mnie wykańcza. Uwierzcie mi. 
Kompletnie mi się ten rozdział nie podoba, ale nie mogę wymyślić nic lepszego. 
I od razu ostrzegam, że po tym rozdziale podniesie Wam się poziom cukru. I to sporo. 
To już prawie koniec....
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Komentarze motywują moi drodzy ☺

W tym samym czasie Anka i Andreas spacerowali w pobliżu hotelu. Czerwonowłosa chciała za wszelką cenę dowiedzieć się co Wank do niej czuje, ale wiedziała, ze to skończyłoby się wyznaniem także z jej strony, a tego nie chciała. Zawsze uchodziła za dziewczynę niezależną, silną i zmieniającą chłopaków jak rękawiczki. Na całe szczęście Wank zdążył już poznać swoją koleżankę.
- Wank do cholery jasnej! – zdenerwowała się Mona stając przed milczącym skoczkiem, który był prawie o głowę wyższy od niej – Dlaczego się tak zachowujesz? Dlaczego nic nie mówisz? Coś się dzieje?
- Owszem. – jęknął brunet – Tylko już sam się w tym trochę pogubiłem.
- To witaj w klubie. – westchnęła czerwonowłosa – Co się stało?
- Zakochałem się. – stwierdził, a Ankę wcisnęło w ziemię – A wiesz co jest najśmieszniejsze? To, że wiem, że ona też coś do mnie czuje tylko nie jestem pewien co…
- Hm, co ja mam Ci poradzić? – Mona próbowała jakoś to sobie wszystko poukładać, ale nic nie miało sensu. Najpierw miesiąc temu Wank ją całuje a teraz zachowuje się jakby nigdy nic nie miało miejsca.  I mówią, że to kobiety trudno zrozumieć. – Może po prostu jej to powiedz? To zawsze ryzyko, ale nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz.
- W takim razie… - brunet przysunął się do Anki – Anno, co do mnie czujesz?
- Jesteś idiotą Wank, to wiemy na pewno. – jęknęła Mona patrząc Andreasowi w oczy – Nie potrafię zdefiniować tego co do Ciebie czuje, ale dobrze wiesz, ze nie jesteś mi obojętny.
- Wiem. – zaśmiał się Niemiec i objął dziewczynę w tali – I dobrze wiesz, że ty też nie jesteś mi obojętna.
- Wiem. – uśmiechnęła się Mona a następnie została przytulona przez Wanka – I co z tym robimy?
- Anno Mona, czy chcesz zostać moją dziewczyną? – szepnął jej do ucha a po ciele dziewczyny przebiegł dreszcz
Kiwnęła tylko głową i przytuliła się jeszcze mocniej do Andresa.  Musiała to sobie wszystko poukładać. Zna go niecałe dwa miesiące, zakochała się w niecałe trzy tygodnie a teraz jest dziewczyną samego Andreasa Wanka. Nigdy nawet by jej to do głowy nie przyszło.
- To co? Idziemy się pobawić? – Wank znacząco poruszał brwiami a Anka zaniosła się śmiechem
- Oj, Wanki, Wanki. – rozczochrała mu włosy – Może później.
- Będę wieczorem. – mruknął uwodzicielsko skoczek i oboje zaczęli się śmiać.
W tym samym czasie Mirka leżała już w swoim pokoju i słuchała muzyki z zamkniętymi oczami. Nie myślała o niczym tylko nuciła pod nosem tekst do piosenki Beyonce, gdy nagle jedna z jej słuchawek znalazła się w uchu nikogo innego jak Andreasa Wellingera.
- Pieprz się Wellinger.  – prychnęła Mirka siadając po turecku i patrząc na zadowolonego Niemca
- Z Tobą? Jestem jak najbardziej za. – uśmiechnął się głupkowato Andreas a Mirka westchnęła, a jej głowa opadła na umięśniony brzuch skoczka – Mireczka? Wszystko okej?
- Jasne, tylko ubolewam nad poziomem twojego IQ. – jęknęła blondynka, nie mając nawet zamiaru zmieniać pozycji – Założę się, że nie przekracza ono dwudziestu.
- Na pewno jest wyższe niż Freitaga. – stwierdził Wellinger i oboje zaczęli się śmiać.
Mirka położyła się obok Andreasa i dała mu jedną słuchawkę. Włączyła losowe odtwarzanie piosenek i przez długi czas obydwoje leżeli i rozkoszowali się muzyką i ciszą między nimi.
Przyjaciel to nie ktoś z kim możesz porozmawiać nas wszystkie tematy, ale osoba, z którą nawet milczenie będzie dobrą zabawą. Tak było właśnie teraz. Leżeli obok siebie, wsłuchani w rytm muzyki Enrique Iglesiasa i tylko od czasu do casu zerkali na siebie.
Nagle Mirka zeskoczyła z łóżka i podeszła do swojego plecaka. Pogrzebała w nim chwilę i w końcu wyciągnęła z niego aparat polaroidowy, który towarzyszył jej wszędzie. Uśmiechnęła się i wróciła na łóżko. Pomachała Andreasowi przed nosem owym przedmiotem, a chłopak od razu załapał i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Daj mi to ustrojstwo. – zaśmiał się wyrywając przyjaciółce aparat z dłoni i zrobił jej zdjęcie, które po kilku sekundach wypadło na pościel. Blondyn złapał je i dokładnie się mu przyjrzał. Potem uśmiechnął się diabelsko i schował zdjęcie do kieszeni z tyłu jeansów. – Tak lepiej.
- Wellinger, do cholery jasnej oddawaj to zdjęcie. – wrzasnęła Mirka rzucając się na Andreasa w celu odzyskania zdjęcia, na którym teoretycznie powinna wyjść źle. – Pewnie wyglądam jak przyjeb, więc oddaj to zdjęcie.
- Nie. – Niemiec twardo stał przy swoim – Możesz sobie pomarzyć.
- Jak babcie kocham Andi. – westchnęła blondynka opadając na klatkę piersiową Andreasa. Blondyn poczuł ciarki na całym ciele, ale opanował się – Coraz częściej działasz mi na nerwy. Robimy te zdjęcia czy nie?
- Ale to ty na mnie leżysz. – parsknął śmiechem za co oberwał po głowie od dziewczyny – No już. Nie denerwuj się maluszku.
- Ty chyba naprawdę chcesz wyprowadzić mnie z równowagi. – kolejny cios dziewczyny został wymierzony w ramie
I dopiero po tej drobnej kłótni, o ile tą wymianę zdań można było nazwać kłótnią, wreszcie zaczęli robić sobie zdjęcia. Wygłupiali się, śmiali, dokazywali a w pewnej chwili Mirka, pod wpływem jakiejś nieznanej, tajemniczej siły, którą później znajdzie i zabije, pocałowała Andreasa w policzek. Od razu pożałowała tej decyzji, chociaż próbowała zachowywać się jakby nic nigdy się nie stało. Niestety Andreas nie był skory do zapominania takich sytuacji. Na nieszczęście Mirki.
Nie odezwał się nawet słowem, tylko zabrał dziewczynie aparat, odłożył go na bok a następnie spojrzał na Mirkę. Jej twarz była koloru purpury, w oczach miała jakiś blask, którego jeszcze nigdy dotąd nie widział. Uśmiechnął się i pociągnął dziewczynę tak, że znów leżała na nim.
- Nie ładnie Mirosława. – mruknął i gdy blondynka chciała warknąć coś odnoście Mirosławy, uciszył ją patrząc jej w oczy. – Wiesz, że tak się nie postępuje. Nie jest to zbyt miłe, a szczególnie wtedy kiedy próbuję się pohamować, żeby nie zrobić żadnej głupoty.
- Głupoty w sensie…- podparła się na dłoniach żeby odciążyć trochę Wellingera, ale on i tak nie czuł ciężaru tej małej, drobnej istotki
Chłopak wywrócił tylko oczami, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Dziewczyna zdezorientowana, lecz zadowolona z takiego obrotu spraw uśmiechnęła się delikatnie, a jej dłonie powędrowały do twarzy chłopaka. Delikatnie gładziła jego policzki dłońmi, a gdy poczuła jego ręce na plecach po całym ciele przeszedł ją dreszcz.
Przysunął do siebie bardziej, żeby mieć pewność, że nie ucieknie. Była tylko jego. Tylko jego i nikogo innego. Nie Kamila, nie Mony, Wanka, Klemensa, Piotrka czy Koflera. Była tylko i wyłącznie jego.
- Nie sądzisz, że powinniśmy robić to częściej? – wymruczała prosto w jego usta. Jedna jej dłoń spoczywała na obojczyku a druga delikatnie trzymała jego szyję.
- Jestem zdecydowanie na tak. – uśmiechnął się i znów musnął usta dziewczyny – Powiem Ci szczerze, że myślałem, że nie wyjdę z tego pokoju żywy, po czymś takim.
- Możesz wyjść nieżywy. – sama zdziwiła się, że z jej ust wypłynęły takie słowa. Od Mony to wtedy by się nie zdziwiła, ale od niej? – Widzisz, co ze mną robisz? Psujesz mnie.
- To ja będę wpadał częściej, żeby Cię psuć. – zaśmiał się zakładając pasemko jej włosów za ucho
- Dlaczego to zrobiłeś? – Mirka momentalnie spoważniała. Zeszła z Niemca i usiadła po turecku wpatrując się w ścianę
- Bo mi się podobasz. – palnął bez zastanowienia – Mirka, jesteś pierwszą dziewczyną, na której naprawdę mi zależy. Nie jesteś tylko znajomą, koleżanką czy przyjaciółką. Jesteś moja, rozumiesz. Kocham Cię jak cholera i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.
- Ja też Andi. – uśmiechnęła się blondynka
- Skoro tak… - Wellinger wstał z łóżka, obszedł je i uklęknął przed Mirką. – Mireczko, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Jak wstaniesz z kolan to i owszem. – wykrztusiła z siebie blondynka a kiedy Niemiec wstał skoczyła na niego i pocałowała.
Andreas objął ją w pasie i oddawał pocałunki dziewczyny. JEGO DZIEWCZYNY.
- Mamy wyczucie czasu Aniu – zaśmiała się Wank stojący w drzwiach za zdumioną Anką, która lada moment mogła wybuchnąć. Andi i Mirka oderwali się od siebie zdumieni, ale uradowani
- DLACZEGO JA DOWIADUJE SIĘ O WSZYSTKIM OSTATNIA?! – czerwonowłosa wydarła się na cały hotel – Kamil z Klimkiem gadają, że od dwóch godzin w pokoju siedzicie, Pietrek twierdzi, że jesteście parą od Norwegii a ja  nic nie wiem! Tak nie może być Wolska, czy ty to rozumiesz?!
- Mówiłem Wam, że mam racje. – zza Wanka wychylił się Piotrek, za nim Kamil, Klemens, Maciek a na końcu Jasiek.
- A ja Ci mówię, że zeszli się dopiero teraz. – stwierdził Klimek – Przedyskutowałem to z Lusią i oboje mamy takie samo zdanie.
- O co chodzi? – w drzwiach pojawił się również Didl, Kofler oraz Michi z Kraftem.
- Mówiłem Wam, ze prędzej czy później się zejdą. – stwierdził dumny Kofi – Twoja świnka tego nie przewidziała.
- Moja świnka dawała im jeszcze trzy dni idioto. – stwierdził Thomas i strzelił przysłowiowego focha
- Ale jak to?! – do pokoju wpadł Richard – Wellinger ty świnio! Wiedziałem, że mnie zdradzasz.
- Ej, to ja tutaj powinnam być zazdrosna, bo ten mały Niemczyk zabiera mi przyjaciółkę. – Mona jak zawsze porażała życzliwością.
- A ja twierdzę, że najbardziej poszkodowany tu jestem ja! – do dyskusji włączył się Kamil a Mirka schowała głowę w ramiona Andreasa i zaczęła się śmiać – O! Widzicie! Czuję się jakbym córkę za mąż wydawał! Idę się poskarżyć Ewie. Ona jedna mnie zrozumie.
- Szczerze powiedziawszy to ja powinienem czuć się zdradzony. – tym razem to był Wank – No, bo w końcu znam się z tym Niemczykiem – zaakcentował słowo, którego wcześniej użyła Anka – już prawie pięć lat.
- A ja z Mireczką już prawie dziesięć, łajzo ! – warknęła Anka krzyżując dłonie na piersiach
- Kocham Cię, paskudo, wiesz? – zaśmiał się Wank
- Ja Ciebie też łajzo. – Mona także się zaśmiała i sekundę później cały hotel zgromadzony przy pokoju Mirki wrzeszczał „GORZKO, GORZKO”, a potem był tylko zbiorowy wrzask.
- Andreas powiedz mi, że to się nie dzieje naprawdę. – Mirka prawie płakała ze śmiechu stojąc przed Andim, który trzymał ją w pasie
- A jednak. – pokiwał głową – Każda potwora znajdzie swojego amatora.
- Pięknie powiedziane Andi. – dziewczyna przekręciła się i spojrzała SWOJEMU CHŁOPAKOWI w oczy
- To może mała nagroda? – poruszył brwiami a blondynka tylko wywróciła oczami i musnęła usta chłopaka
- HAHA! – nagle wszyscy oderwali się od siebie i od naszych par i spojrzeli na korytarz, na którym Kruczek skakał i cieszył się jak wariat – STAWIASZ MI PIWO WERNERKU!
- ALE ZA TO TY MI WISISZ DYSZKĘ ŁUKASZKU!  - ucieszył się Schuster gdy zobaczył Monę i Wanka przytulających się  – Mówiłem Ci.
- Niech Ci będzie. – westchnął Kruczek i następnie rozmawiając z Schusterem ruszyli w innym kierunku
- Ale wiecie co…
- DOSYĆ TEGO! – wrzasnęła Mirka – KAŻDY SIĘ TERAZ WYPROWADZA Z MOJEGO POKOJU. ALE TO NATYCHMIAST! NA SIŁOWNIĘ, ALBO NA BASEN! WSZĘDZIE BYLEBY NIE TU!
Nikt nigdy nie spodziewał się, że Mirka potrafi tak głośno krzyczeć. Każdy w ciągu kilku sekund zniknął. Andreas pocałował dziewczynę w czoło, powiedział dobranoc i wyszedł. Wank pożegnał się i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Mirka opadła zmęczona na łóżko i zaczęła wszystko po kolei opowiadać Monie. 

sobota, 14 marca 2015

Chapter 12

Witam po dłuższej przewie. Jak wiecie egzaminy coraz bliżej a testów i kartkówek coraz więcej. Mam w palnie dodać jeszcze dwa rozdziały + epilog. 
Czyli powoli żegnamy się z Mirką, Moną i Andreasami...

Odkąd Mirka wróciła z Finlandii jej życie kręciło się tylko i wyłącznie wokół szkoły. Ciągłe testy, zaliczenia, pytania i tylko kiedy rozmawiała z Wellim albo spotykała się z Moną i skoczkami potrafiła się rozluźnić. Nawet się nie obejrzała a już zaczął się grudzień. Nagonka w szkole była jeszcze większa, bo kończył się semestr. Wszyscy wyciągali oceny jak najwyżej się dało. Wolska również. Z angielskiego chciała mieć szóstkę na semestr tak samo jak z niemieckiego. Matematyka jak zwykle miała zaliczoną na cztery a geografię czy polski na pięć. Tylko z fizyki i chemii miała te nędzne trójki, ale wiedziała, że z jej brakiem umiejętności do tychże przedmiotów dużo nie zwojuje.
Kolejny dzień zaczął się tak samo jak poprzednie. Blondynkę o szóstej rano obudził budzik. Zanim wstała z łóżka było już dwadzieścia po a zanim wybrała ciuchy było za dziesięć siódma. Szybko doprowadziła się do stanu używalności i zbiegła na dół. Po drodze złapała tylko jabłko i wyszła z domu uprzednio ciepło się ubierając.
Szła szybko chodnikiem i po nie całych dwudziestu pięciu minutach była już pod szkołą. Westchnęła i zrezygnowana weszła do budynku. Zmieniła buty na trampki, zostawiła kurtkę i resztę rzeczy w szafce i z plecakiem na ramieniu ruszyła pod klasę chemiczną.
- Chemia z rana jak śmietana, co Wolska? – oczywiście pojawił się nie kto inny tylko Adam, który od trzech lat próbował zwrócić na siebie uwagę blondynki – A gdzie zgubiłaś swoją kochaną czerwonowłoskę?
- Mówił Ci ktoś, że jesteś cholernie irytujący – blondynka uśmiechnęła się do niego udawanie a następnie usiadła przy ścianie – Byłabym wdzięczna gdybyś zachował stosowną odległość ode mnie.
- Oj, Wolska, Wolska. – zaśmiał się blondyn – Ile ty jeszcze będziesz udawać taką niedostępną, co?
- Wsłuchaj się teraz w każde moje słowo, bo powiem to tylko raz. – blondynka znużona popatrzyła na „kolegę” z klasy – NIE. MASZ. U MNIE. ŻADNYCH. SZANS. Dotarło?
- Jeszcze zobaczymy. – warknął i odszedł z bliżej nieokreślonym kierunku
- Co ja zrobiłam, że ten człowiek mnie tak nęka. – jęknęła blondynka i gdy zadzwonił dzwonek skierowała się do klasy
Reszta dnia minęła szybko i co najważniejsza spokojnie. Żadnych większych problemów z Adamem, żadnych niezapowiedzianych kartkówek czy pytań. Po prostu zwykła szara monotonia.
Po ostatnim dzwonku, który oznajmił, że może wrócić do domu szybko się przebrała i wypruła ze szkoły. Nie dane jej było przejść nawet stu metrów, bo gdy tylko wyszła za teren szkoły z czarnego Audi wyskoczyła Anka i wciągnęła ją do środka.
Zaszokowana blondynka najpierw zdzieliła czerwonowłosą po głowie a następnie to samo przydarzyło się Kamilowi.
- Co wy do jasnej cholery robicie? – zapytała zbulwersowana Wolska
- To tak mi dziękujesz, że Cię do Szwajcarii zabieram? – zaśmiał się Stoch
- Co ty mówisz Kamil? – Wolska nadal nie mogła skleić wszystkiego w logiczną całość
- Miłości pomagam. – stwierdził skręcając w drogę prowadzącą na skocznie – Amorek mnie wysłał i kazał zabrać Was do waszych ukochanych Andreasków.
- A ja myślałam, że ty jednak masz jakąś duszę Stoch – westchnęła teatralnie Anka i zaczęła się chichrać
- Ale ja mam ze sobą tylko podręczniki od polskiego, zeszyt od matmy, moje szkicowniki i piórnik, idioci! – wrzasnęła zdenerwowana a za razem podekscytowana Mirka
- Masz wszystko w bagażniku, rodzice wiedzą a Alek kryje Cię przed ojcem. – Mona uprzedziła kolejne pytania swojej przyjaciółki
- Ale ja cały czas będę miał oko na Ciebie i na Wellingera. – warknął Kamil pod nosem ale na tyle głośno, że kuzynka go usłyszała i znów zdzieliła po głowie
- Wspominałam, że Was kocham? – zaśmiała się blondynka przytulając się do Mony – Tylko boje się co ty napakowałaś do tej walizki.
- To co mi się podobało. – zaśmiała się niewinnie Anka a Mirka już wiedziała, że przeżyje szok kiedy otworzy walizkę, którą spakowała jej Mona
~*~
Po kilkugodzinnym locie i godzinnej przejażdżki busem wreszcie dojechali do hotelu. Po całym dniu w szkole i podróży marzyła tylko o tym żeby zjeść obiad i iść się położyć. Gdy dowiedziała się, że Mona i ona mają oddzielny pokój wiedziała, że Stoch maczał w tym palce. Niby się nie lubią ale Kamil chce żeby Mona zeszła się z Wankiem i to widać na kilometr. Wzięła kluczyk do swojego pokoju i razem z walizką wsiadła do windy, która zatrzymała się dopiero na czwartym, czyli ostatnim piętrze. Szybko znalazła odpowiednie drzwi i w mgnieniu oka znalazła się w środku swojego pokoju. Natychmiast rzuciła walizkę na podłogę i ją otworzyła. Miała rację chociaż nie całkowitą. Anka spakowała kilka rzeczy, które blondynka miała na sobie raz ewentualnie dwa razy i to by było na tyle. Były to głównie bluzki z dużym dekoltem, jakieś skórzane spodnie, które leżały na dnie szafy, a nawet szpilki. Ale pot tymi wszystkimi rzeczami, których nie miała zamiaru założyć były jej ukochane ciuchy.
- Małpa, chciała mnie przestraszyć. – zaśmiała się do siebie Mirka i chwyciła świeżą bluzkę i gdy chciała wyjąć bluzę zobaczyła, że to nie jest jej bluza tylko ta, którą pożyczyła od Andreasa.
Szybko założyła świeżą ciemnoszarą koszulkę a na nią narzuciła bluzę Wellingera. Chwyciła jeszcze telefon i wyszła z pokoju następnie go zamykając. Kluczyk włożyła do kieszeni i zjechała windą na dół. Jadąc windą myślała głównie o tym co będzie na obiad i o tym jak bardzo jest głodna. Kiedy winda się otworzyła a blondynka z niej wysiadła w recepcji zauważyła trenera Schustera a to mogło oznaczać tylko jedno…
Przepchnęła się przez sztab szkoleniowy Niemców mrucząc pod nosem przepraszam, po niemiecku i kiedy wreszcie zobaczyła Andreasa wchodzącego do hotelu podbiegła do niego i naskoczyła na chłopaka, który złapał ją w ostatniej chwili. Przy okazji upuścił torbę z butami ale nie to było w tej chwili najważniejsze.
- Cześć Malutka. – zaśmiał się do ucha blondynce, która nie mogła się oderwać od Niemca – Aż tak się za mną stęskniłaś?
- A nie widać?- uśmiechnęła się Mirka i znów dotknęła butami posadzki – Strasznie się stęskniłam Andi.
- Mireczka! – nagle w hotelu pojawił się Richard a Mirka zostawiła Andreasa i pobiegła do nadchodzącego Freitaga, który również uściskał mocno blondynkę – Dlaczego ty masz na sobie szczęśliwą bluzę Andreasa? Welli…. WYTŁUMACZ MI TO?! Czy ty mnie zdradzasz?!
- Ja, no proszę Cię Richi. – Wellinger machnął ręką na przyjaciela – A teraz oddawaj moją Mirkę, okej?
- Nie jestem rzeczą Andreas. – warknęła blondynka
- Oj wiesz, że nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.- Welli spojrzał na przyjaciółkę przepraszającym wzrokiem a ona tylko pokręciła głową i stanęła przed nim.
Oparła się plecami o jego klatkę piersiową, dłonie wsunęła do kieszeni swoich jeansów a Andreas objął ją w pasie. Niby byli tylko przyjaciółmi, ale przyjaciele nie zachowują się tak. Ale oni chyba nie byli pewni czy są przyjaciółmi czy kimś więcej.
- Zostawcie tu wszystko i idziemy na obiad. – zarządził trener Schuster i uśmiechnął się delikatnie widząc Wellingera, który opierał swoją brodę na głowie Mirki – Mirka, Andreas do jedzenia! Na amory przyjdzie czas.
- Tak jest trenerze. – zaśmiała się Mirka odpowiadając Schusterowi płynnym niemieckim
- Idziemy. – Wellinger chwycił blondynkę za rękę i razem udali się do restauracji gdzie siedzieli już Polacy, Niemcy i na domiar złego Austriacy. Blondynka pomachała Kofiemu siedzącemu razem z Schlierenzauerem, Michaelem i Kraftem. Gdy tylko spojrzenia jej i Gregora się spotkały dziewczyna przerażona odwróciła wzrok jak najszybciej się dało.
Gregor bowiem wiedział o czymś o czym ona nie wiedziała i miał haczyk na Wellingera. Skoro on, sam wielki Gregor Schlierenzauer nie może mieć tej małej, drobnej istotki to na pewno nie będzie jej miał Wellinger.
Usiadła przy stoliku razem z Klimkiem, Piotrkiem i rozglądała się za Moną, która zniknęła tak samo jak Wank. Niestety ani jego ani jej nie było nigdzie widać. 

niedziela, 1 marca 2015

Chapter 11

No kochani. Po wielu próbach i błędach wreszcie mam jedenastkę. 
Niezbyt mi się podoba. Jak dla mnie jest chyba za bardzo ckliwa ale sami oceńcie. 
Zapraszam do czytania 
Vida
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
To naprawdę motywuje ;) 

Następnego dnia o godzinie dziewiątej wszyscy już najedzeni i z walizkami siedzieli w lobby hotelowym i czekali na Kruczka. Piotrek spał na kanapie oparty o Mruczka, któremu niezbyt się to podobało. Mirka siedziała bokiem na kolanach Klimka i bawiła się jego czapką. Anka grała z Jankiem z łapki a Kamil przyglądał się im  z politowaniem. Jak dzieci.
Potem do czekających Polaków dołączyli Niemcy. Wank usadowił się po jednej stronie Klimka a Wellinger po drugiej. Murańka tylko się zaśmiał i płynnym niemieckim stwierdził, że wystarczy poprosić o zwrot Mireczki. No i takim sposobem znalazła się na kolanach Welliego z głową opartą o jego klatkę piersiową. Po wczorajszym wieczorze nie wiedziała jak przeżyję czas do kolejnych zawodów. Andreas rozumiał ją jak nikt inny. Nawet Mona nie mogła jej czasami rozgryźć a Wellinger dawał sobie świetnie radę za każdym razem.
- Przyjadę do Ciebie. – szepnął Andi a Mirka uśmiechnęła się pod nosem – Obiecuje.
- Nie składaj obietnic, których nie jesteś w stanie dotrzymać, Andi. – powiedziała delikatnie blondynka – Nie oczekuję, że teraz będziesz mnie odwiedzał w Zakopanym. Przecież są telefony, smsy, skype.
- Nie przytulę cię przez skypa.– warknął Andreas szukając oparcia w Wanku ale ten już dawno ulotnił się i teraz stał za Moną, którą trzymał w pasie i szeptał jej coś do ucha – To nie fair.
- Musze chodzić do szkoły Andi. – blondynka spojrzała na smutnego Niemca – Oh, uspokój się. Postaram się przyjechać do Engelbergu. Ale nic nie obiecuję. – dotknęła jego policzka
- Dobrze.- chłopak wtulił się w jej włosy – Będę dzwonić codziennie.
- Będziesz płacił miliony głupku. – Mirka uśmiechnęła się i poczochrała Niemca po włosach
- Akurat na zarobki to ja nie  narzekam. – mruknął nadal nie zmieniając pozycji
- Głupi jesteś. – zaśmiała się Mirka i siłą odsunęła od siebie Niemca. To co zobaczyło, sprawiło, że jej serce aż zadrżało. Andreas miał łzy w oczach. Wstała z jego kolan i usiadła na nich znowu tyle, że okrakiem. Uśmiechnęła się delikatnie i mocno go przytuliła. Nie wiedziała, że przez kilka dni można tak zżyć się z kimś. Andi też ją objął. Poczuła jego silne dłonie na swoich plecach i stwierdziła, że strasznie jej się podoba. Czuła się przy nim taka bezpieczna – Przestań, bo zaraz i ja zacznę płakać. A chyba nie chcesz żebym wyglądała jak panda.
- Napiszesz do mnie jak wylądujesz, rozumiesz? – ton jego głosu sprawiał, że nie Wolska nie mogła odmówić tylko pokiwała głową i znowu się do niego przytuliła.
Wtedy zjawili się trenerzy ze sztabami szkoleniowymi. Byli tylko Niemcy i Polacy, bo Austriacy stwierdzili, że wylecą późniejszym samolotem. Dziewczyny pożegnały się ze wszystkimi po kolei. Najpierw był Marinus, potem Richi, Severin, a na końcu Wank i Wellinger.
Czerwonowłosa w końcu podeszła do Wanka. Uśmiechnęła się smutno a Andreas tylko chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. Po co słowa, skoro można inaczej wyrazić to co się czuje. I tak właśnie zrobił Wank. Uśmiechnął się do Anki i delikatnie ją pocałował. Dziewczyna stała jak sparaliżowana ale chwilę później skoczyła na skoczka i przytuliła się do niego jakby mieli się już więcej nie zobaczyć.
- Wszystko Ci wyjaśnię. Obiecuje. – mruknął jej do ucha Wank a Ankę zadrżała – Mirka mówiła coś o Engelbergu. Przyjedziesz?
- Postaram się. – Mona próbowała się nie rozpłakać. Poznała faceta idealnego. Przystojnego, miłego, kochającego, z poczuciem humoru i dystansem do siebie. I teraz miła tak po prostu wyjechać. To przecież nie fair! – Wanki… - chciała coś powiedzieć ale zamiast tego tylko musnęła usta bruneta – Zadzwonisz, dzisiaj?
- Obiecuję. – zaśmiał się Wank i wyswobodził Ankę. Ta uśmiechnęła się smutno i razem z walizką pobiegła na dwór gdzie stali już wszyscy członkowie kadry Polskiej.
Czerwonowłosa stanęła obok swojej przyjaciółki i pozwoliła uśmiechowi zejść z twarzy. Spojrzały się na siebie i przybiły sobie żółwika na znak, że w tej chwili czują się podobnie a może nawet tak samo.
Pożegnania zawsze są najgorsze. Potem już jakoś funkcjonujesz a dzięki Jankowi, Maćkowi i Piotrkowi dziewczynom szybko wrócił dobry humor. Chłopcy namówili Kruczka na partię pokera. Biedny Łukasz przegrał dwie paczki swoich ulubionych żelek ale i tak się nie poddawał. Po wielu próbach odzyskał paczkę żelków i wzbogacił się o paczkę chipsów,  które potem magicznym sposobem znalazły się u Mirki i Anki. Kiedy trener szukał swojej zdobyczy dziewczyny jak gdyby nigdy nic schowały paczkę pod bluzę Anki i udawały, że o niczym nie wiedzą a cały ochrzan spadł na Bogu winnego Klimka, który stwierdził, że poskarży się Luizie.
Lot powrotny minął niezwykle szybko i już około 16 Mirka stała ze swoją tonową walizką przed drzwiami domu i machała do odjeżdżającego Kamila. Gdy auto kuzyna zniknęło już z jej pola widzenia wkroczyła do domu i od razu wpadła na delegację w przedpokoju. Mama, tata i brat blondynki stali w przejściu i mieli grobowe miny. Mirka szybko się rozebrała z kurtki i butów i chciała przejść do pokoju.
- Powiedz mi młoda damo po co ty jeździsz na te zawody? – jej ojciec miał minę taką samą jak Kamil kiedy dowiedział się, że siedziała w pokoju razem z Wellim.
- Żeby robić zdjęcia? – odpowiedziała pytaniem na pytanie – O co Wam chodzi?
- O tego całego Wellingera. – powiedziała pani Wolska wyraźnie ucieszona – Następnym razem jak znajdziesz chłopaka to powiedz nam to osobiście a nie żebyśmy się z telewizji dowiadywali.
- CHŁOPAKA? – blondynka wybałuszyła oczy i patrzyła zdziwiona na całą rodzinę – Ja mam chłopaka? Kto tak stwierdził?
- Tata gdzieś w bezkresnym internecie znalazł Twoje zdjęcia z Wellingerem jak zza domów wracaliście. – zaśmiał się Alek a tata Mirki poczerwieniał ze złości
Mirka wybuchnęła szczerym i niepochamowanym śmiechem. Wiedziała, że teraz Wellinger będzie miał przerąbane u jej ojca. To było pewne jak dwa i dwa to rybka, jak mawiał Piotrek.
- Uwierzcie mi, że pomiędzy mną a Andreasem jest tylko i wyłącznie przyjaźń. – zaśmiała się Mirka i chwyciła walizkę – Jak tylko będziemy ze sobą chodzić to piersi się o tym dowiecie.
I znów zaczęła się śmiać a razem z nią Alek i jej mama. Ojcu nie było do śmiechu. Prychnął coś pod nosem i ruszył do salonu gdzie usiadł na kanapie i włączył telewizor. Pani Wolska zaśmiała się patrząc na męża i kiwnęła głową na córkę. Mirka tylko się uśmiechnęła i ruszyła do swojego pokoju.  Weszła po schodach na górę i otworzyła drzwi z dużym znakiem stop. Weszła do siebie.
Pokój był taki sam jak go zostawiła. Łóżko idealnie zaścielone, na biurku panował idealny porządek a na toaletce stały pudełka z biżuterią i kilka kosmetyków. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła się rozpakowywać. Wszystkie ciuchy z walizki wylądowały w koszu na pranie, buty w przeznaczonej na nie szafie a kosmetyczka na toaletce. Kiedy już walizka wróciła na swoje miejsce pod łóżkiem blondynka zajęła się rozpakowywanie swojego plecaka.
Aparat, lustrzanka, zeszyty, słuchawki, książki i laptop już wróciły na swoje prawidłowe miejsca a gdy chwyciła jeden ze swoich zeszytów wypadło z niego mnóstwo zdjęć polaroidowych. Klęknęła i zaczęła je zbierać uważnie przyglądając się każdemu po kolei.
Na jednym Mona biła Wanka poduszką, na drugim Andreasowie siedzieli na łóżku Mony i zawzięcie o czymś dyskutowali, na kolejnym znajdowała się ona z Klemensem i było ich jeszcze wiele, wiele więcej. Naliczyła prawie trzydzieści. Było na nich dużo Wanka, Wellingera i Krausa. Na jedno załapał się nawet Richi z Kofim i nawet Fettner. Na ostatnim, które leżało na podłodze widniała ona z Andreasem. Welli obejmował ją ramieniem i oboje robili głupią minę.  Oboje byli tacy beztroscy i szczęśliwi, że aż Mirkę zabolało serce. Teraz będzie musiała wytrzymać prawie miesiąc do następnego spotkania z Wellim, Wankim, Richim, Kofim i Marinuskiem. Ci ludzie tak jak Polscy skoczkowie działali lepiej niż woreczek marihuany na poprawienie humoru. Zawsze uśmiechnięci, czasem trochę nieogarnięci ale z dystansem do siebie.
Zaśmiała się i z szuflady wyjęła specjalną plastelinę, którą kupiła kilka dni przed wyjazdem w Ikei. Chwyciła zdjęcia i wybrała z nich kilka najlepszych. Każdy się pojawiał. Wank, Welli, Marinuek, Richi, Kofi, Kamil, Piotrek z Maćkiem, Klimek, ona z Moną, a nawet trener kruczek śmiejący się z trenerem Schusterem. Wszystkie wybrane przez nią zdjęcia zostały przyklejone na ścianę a kiedy blondynka odsunęła się, żeby zobaczyć efekty mało się nie popłakała. Ściana wyglądała jak wspomnienie całego tygodnia spędzonego w Finlandii.
- Niesamowite. – do pokoju weszła pani Marta z tacą z obiadem i ciepłą herbatą – Pięknie to wymyśliłaś.
- Dzięki mamo. – uśmiechnęła się Mirka nadal patrząc na ścianę po prawej stronie łóżka. – To był niezwykły tydzień. W życiu się tak nie wybawiłam i nie poznałam tylu pozytywnych osób.
- Bardzo się cieszę. – zaśmiała się kobieta i usiadła na skraju łóżka – Opowiadaj. Jak było?
Mirka wskoczyła na łóżko i zaczęła opowiadać mamie jak Mona z Wankiem urządzili bitwę na poduszki albo jak Fettner przez pierwszy dzień maltretował Ankę wzrokiem. Opisała wszystkich, których poznała a kiedy doszła do Wellingera stwierdziła, że nie należy mówić mamie wszystkich myśli związanych z jego osobą.
- Bardzo się cieszę, że ci się podobało, ale wiesz, że jutro idziesz do szkoły. – no i piękne marzenia Mirki pękły jak bańki mydlane – Zjedz a potem się spakuj. Jutro na ósmą.
- Ale mamo…- jęknęła blondynka kładąc się na plecach – Jestem strasznie zmęczona i nie mam nadrobionego materiału. 
- Nie kombinuj. – zaśmiała się pani Wolska i zostawiła dziewczynę samą
Mirka tylko westchnęła i szybko pochłonęła placki ziemniaczane, które przyniosła jej mama. Popiła je już zimnawą czerwoną herbatą i już chciała wstawać do szafy, żeby wybrać ciuchy do szkoły rozdzwonił się jej telefon. Wyciągnęła go z kieszeni i odebrała.
- Andi! – pisnęła do słuchawki a Wellinger tylko się uśmiechnął pod nosem. Siedział a właściwie leżał na łóżku i tylko czekał aż usłyszy głos blondynki – Żyjesz po podróży?
- Ja tak ale z Wankiem nie jest najlepiej. – parsknął śmiechem przypominając sobie sytuację z samolotu – Powiem Ci tylko tyle. Laptop Wernera nie lubił Wanka i bardzo chciał mu zrobić krzywdę. Udało mu się ale przypłacił to życiem.
- Ała. – jęknęła blondynka rozkładając się na łóżku – Może ja nie będę mówiła Monie, bo jeszcze na zawał zemrze. A jak ona zemrze….
- To zemrze i Wank. – dokończył Andreas śmiejąc się razem z blondynką – A jak Wank zemrze to…
- To kto cię będzie ogarniał. – tym razem to Wolska parsknęła nieopanowanym śmiechem – Sory, ale ja nie mam kwalifikacji.
- Zawsze można je zdobyć. – mruknął Andreas zawadiacko a Mirce serce zaczęło szybciej bić.- A ty?
- Leże na łóżku i myślę w co mam się jutro ubrać do szkoły. – jęknęła niezadowolona – Masakra! Jakbym nie mogła iść sobie na spokojnie w środę. Ale nie! Musisz iść we wtorek. Tak kobieta mnie wykończy.
- Ucz się, ucz gamoniu. – tylko czekał aż panna Wolska poślę mu kilka niezbyt przyjaznych epitetów i po chwili tak tez się stało. Mirka aż zrobiła się czerwona. – No już, już. Przecież żartowałem.  
- Wiem. – odpowiedziała blondynka podchodząc do szafy i przeglądając swoje rzeczy – Przecież to ty z Wankiem uchodzicie za tych debili.
- Wmawiaj sobie. – parsknął śmiechem Welli – I co?
- Co, co? – Mirka została zupełnie zbita z tropu
- Wymyśliłaś już coś odnośnie stroju? – już był gotowy na opis dziewczyny i wyobrażenie jej sobie. W końcu na razie tylko to mu zostało.
- Zwykłe jeansy, mój ulubiony granatowy, gorsetowaty top, granatowy sweter i czarne emu. – skończyła mówić a Andreas mało z łóżka nie spadł. Mirka już raz mu pokazywała jak wygląda w tym swoim ulubionym topie. Nawet stwierdził, że to dobrze, że to jej ulubiony. – Halo. Ziemia do Andreasa. Jesteś tam jeszcze?
- Ty mnie po prostu nienawidzisz i tyle. – jęknął blondyn chowając twarz w poduszkę – Jak możesz mi to robić?
- Oj Andi. – zaśmiała się blondynka – Uspokój się. Dobra, będę kończyła, bo jutro na ósmą do szkoły, jest piąta, ja jestem zmęczona i nic nie mam naszykowane. Dobranoc Welli.
- Dobranoc Maleńka. – zaśmiał się blondyn a Mirka mało się nie rozpłynęła. Maleńka z ust Wellingera brzmiała jak nie wiadomo jaki komplement. A szczególnie dla niej.
A Andreas jeszcze przez długi czas nie ruszył się z łóżka tylko przeglądał zdjęcia na swoim telefonie. Większość z nich była oczywiście z Mirką. Ta blondynka namieszała mu w głowie i nie spodziewał się, że zakocha się w niej po uszy.
Jego rozmyślania przerwał sms. Jego treść przeraziła Wellingera.
„Nie myśl, że ja zapomniałem o naszym zakładzie. WELLI.”
Myślał, że zapomniał. Każdy mógłby zapomnieć ale nie Gregor Schlierenzauer. On zawsze musi spieprzyć wszystko. Chociaż wiedział, że to i tak po części jest jego wina.