niedziela, 22 lutego 2015

Chapter 10

NO I MAMY DZIESIĄTKĘ. 
W planach mam jeszcze pięć rozdziałów, ale nie wiem jak mi to wszystko wyjdzie. Jeszcze trochę się ze mną pomęczycie. 
Powiem nieskromnie, że strasznie podoba mi się ten rozdział. 
A teraz zapraszam do czytania

Druga seria zaczęła się niezwykle pechowo, bo Nejc Dezman, który ją rozpoczynał upadł. Mimo, że blondynka nie przepadała za Słoweńcami przejęła się tym. Znaczy przejęła się wiatrem, bo jej chłopcy mają skakać w takich warunkach.
Po Dezmanie skakał Wank. Anka złapała Mirkę za rękę i ścisnęła ją tak mocno, że blondynka aż pisnęła z bólu. Zaczęła mruczeć coś pod nosem ale Anka jak zaczarowana wpatrywała się na postać siedzącą na belce. Zapaliło się czerwone światło więc Andreas musiał zejść z belki. Minęło chyba z pięć minut zanim pozwolono mu skoczyć. W niesprzyjających warunkach skoczył sto dwadzieścia siedem metrów.  Po kontroli i przebraniu się przyszedł do dziewczyn.
Stały pod ogromnym parasolem, który znajdował się między domkami. Pod nim stał telewizor, który transmitował zawody. Mona zawzięcie dyskutowała z Mirką a gdy zobaczyła Wanka uśmiechnęła się szeroko i przywołała go gestem ręki.
Andreas szybko podszedł do dziewczyn a Mona wskoczyła na niego jak szalona. Dobrze, że w porę ją złapał, bo oboje wylądowaliby w śniegu.
- Jestem dumna Wank. – szepnęła mu do ucha a sekundę później spojrzała chłopakowi w oczy – Jak cholera.
- To co ja będę z tego miał, hm? – Anka zaczęła się rumienić a Andreas uśmiechnął się triumfalnie. – Było się nie zakładać, Mona.
- A myślałam, że zapomniałeś. – czerwonowłosa wywróciła oczami i musnęła ustami policzek Wanka – Zadowolony?
- Nie za bardzo. – jęknął brunet – Ale następnym razem będzie lepiej.
- Nie będzie następnego razu Andreas! – pisnęła Anka i zeskoczyła z rąk Wanka
- Nigdy nie mów nigdy. – zaśmiała się cicho Mirka ale Mona nie puściła tej uwagi mimo uszu. Podeszła do przyjaciółki, zdjęła jej czapkę z głowy i walnęła ją po głowie. – Ała!       Za co to?
- Za to, że cię kocham. – Anka uśmiechnęła się uroczo i oddała blondynce czapkę
Mirka założyła czapkę na głowę i warcząc pod nosem wróciła do oglądania skoków.
Druga seria przebiegła bez żadnych problemów. W końcu pierwsze miejsce zajął Kamil, drugie Prevc a na najniższym stopniu podium stanął nie kto inny jak sam Andreas Wellinger, którego ostatnimi czasy największą motywacją była drobna istotka o imieniu Mirka.
Zaraz po dekoracji chłopak migiem znalazł się w domku kadry niemieckiej, gdzie przebrał się, spakował i wyszedł. Zostawił rzeczy w busie a następni ruszył na poszukiwanie jego kochanej motywacji. Przeszedł teren skoczni wzdłuż i wszerz. Zaglądał wszędzie ale Mirki jak nie było tak nie ma. Potem zaczął zaglądać do domków innych reprezentacji, które dopiero się zbierały. Nie było jej u Austriaków, Japończyków, Norwegów, Słoweńców, Czechów a nawet zajrzał do Rosjan, ale tam też jej nie było. Ostatnim domkiem gdzie mogła być Mirka był ten, który należał do Polaków. Jeszcze nigdy w życie się tak nie denerwował.
Szybko podszedł do drzwi i gdy już miał pukać gdy drzwi się otworzyły a w nich pojawiła się jego malutka Mirka. Dziewczyna nie zauważyła Niemca i wpadła centralnie na jego tors. Znowu.
- Mieliśmy na siebie nie wpadać, pamiętasz? – zaśmiał się Welli poprawiając jej czapkę, która przez zderzenie zsunęła się dziewczynie na oczy
- Pamiętam i znowu Cię przepraszam. – zaśmiała się blondynka i zamknęła za sobą drzwi, bo towarzystwo w środku już zaczynało wymyślać jakieś idiotyczne wierszyki na temat jej i Andiego. – A no i gratulacje! W końcu jest podium!
- Masz może chwilę? – zadał to pytanie tak szybko, że Mirka ledwie zrozumiała o co chodzi
- Tak. – zaśmiała się Wolska patrząc na zdenerwowanego Wellingera. – Co Cię tak denerwuje, hm?
„Mirka i Andi tulą się na krze. C-A-Ł-U-J-Ą S-I-Ę” Idiotyczne piosenki dobiegały z wnętrza domku. Najbardziej słychać było Piotrka i Klimka, co bardzo ją zdziwiło. Zarumieniła się i spuściła głowę tak, że jej włosy zasłaniały policzki. Chwyciła Andreasa za rękę i odciągnęła jak najdalej od domku, w którym urzędowali Polacy. W pewnym momencie to nie Mirka ciągnęła Andreasa tylko on ją. Udali się za domki skoczków, gdzie zaczynał się las.
- Wiedziałam. – westchnęła teatralnie blondynka – Teraz zaczniesz się do mnie dobierać, prawda?
- A chcesz? – Wellinger zaczął zbliżać się do niej. Kroczek po kroczku aż w końcu dzieliły ich centymetry – Bo ja zawsze jestem do usług.
- Może nawet bym się zgodziła– serce dziewczyny zaczęło bić jak szalone a w brzuchu miała wściekłe pszczoły motyle. Przygryzła wargę i spojrzała na chłopaka, który swoją drogą wyglądał dzisiaj poważnie jak nigdy – A więc?
- Dziękuję. – dotknął delikatnie jej policzka
- Nie rozumiem. – blondynka naprawdę wyglądała na zdezorientowaną
- To dzięki Tobie wskoczyłem dzisiaj na to podium. – uśmiechnął się, kolejny raz poprawiając jej czapkę – Nie wiem dlaczego, ale jesteś moją najlepszą motywacją. Wiem, że to tylko trzecie miejsce a nie pierwsze ale… - i tu się zawahał. Ale w końcu zebrał się w sobie i wypowiedział to co chciał – Chciałbym żebyś wiedziała, że to podium jest dla Ciebie.  – teraz zdenerwował się jak nigdy dotąd – Ja wiem, że to tylko trzecie miejsce, że powinienem wygrać i wtedy Ci zadedykować wygraną ale…
- Oh, zamknij się. – zaśmiała się Mirka i wskoczyła na skoczka. Andreas splótł dłonie tak, że Mirka siedziała na jego rękach a nogami objęła biodra Niemca. W ogóle nie czuł jej ciężaru. Była lekka jak piórko. – Dziękuję. Za to podium. I uwierz mi, że nie musisz stawać na najwyższym stopniu podium. Możesz nawet nie przejść kwalifikacji. Dla mnie liczy się to, że wylądowałeś cały i zdrowy. – uśmiechnęła się i delikatnie pocałowała chłopaka w czoło
- A to dobieranie się to jeszcze aktualne? – mruknął jej do ucha Welli tym samym łapiąc ja za pośladki. Dziewczyna drgnęła i spojrzała na blondyna a potem zaśmiała się uroczo
- Naprawdę Andreas. – zauważył delikatny uśmiech na jej twarzy – Przecież dobrze wiesz.
- Wiem. – szepnął jej do ucha – I wiem, że nie zasługuje na Ciebie. Jesteś dla mnie za dobra. 
Nie posunie się już dalej. Za bardzo mu na niej zależy. 

niedziela, 15 lutego 2015

Chapter 9

Rozdział pisany w Walentynki dlatego wyszedł trochę ckliwy, co mi się nieco nie podoba ale cóż. Nie jest najgorszy. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 
Nie przedłużając zapraszam do czytania 
Przepraszam za wszelakie błędy jakie mogą się pojawić ponieważ pisałam go na szybko. 

Kolejny dzień minął stosunkowo szybko. Chłopcy znów mieli treningi , więc dni Mirki i Anki były mniej więcej takie sam jak poprzedni. Po kwalifikacjach, nadszedł upragniony konkurs.
Jak zwykle budzik, który nastawiła Mona zadzwonił niemiłosiernie wcześnie i cholernie głośno. Jednak tego dnia ani Mona ani Mirka nie miały problemu ze wstaniem. Obie natychmiast wyskoczyły z łóżka i popędziły do walizek. Gdyby nie to, że Mona wybierała przez prawie piętnaście minut ubrania to trafiłaby do łazienki pierwsza. Ale Mirka raz dwa chwyciła czarne spodnie, biały top, jasny sweter, bieliznę i zniknęła za drzwiami łazienki. A Mona nadal szukała czegoś dla siebie. Czuła, że ten dzień będzie dobry więc zdecydowała się na czarne, skórzane spodnie, czerwoną koszulę w kratę a z dna walizki wyciągnęła ognisto czerwone lity. Uśmiechnęła się do siebie i zabrała się za czesanie włosów. 
Mirka z łazienki wyszła wyjątkowo szybko jak na nią. Już ubrana z rozpuszczonymi blond włosami, które sięgały prawie do połowy pleców i delikatnie umalowana. Blondynka nawet nie zdążyła zamknąć drzwi a Anka już siedziała w łazience. Zaśmiała się tylko i zabrała się za poprawianie łóżka. Ogarnęła już wszystko po jej stronie pokoju i zabrała się za szkicowanie kolejnego projektu dla Mariny. Tym razem miała być to suknia ślubna prosta i wyrafinowana. Ledwo zdążyła naszkicować zarys postaci, na której miała rysować suknię a z łazienki wyskoczyła Mona. Nienagannie ubrana, z wyprostowanymi jak zwykle czerwonymi włosami i naturalnym makijażem. Okulary na jej nosie zwróciły szczególną uwagę blondynki. Mona zawsze nosiła soczewki i bardzo rzadko pokazywała się gdzieś publicznie w okularach. Zawsze twierdziła, że źle w nich wygląda. Jej przyjaciółka twierdziła jednak nieco inaczej. Mirka wybałuszyła oczy patrząc na przyjaciółkę a ta okręciła się prezentując całość stroju. 
- Masz zamiar rozpraszać tym Wanka? – Mirka nadal była pod dużym wrażeniem – Jeśli tak to możesz być pewna, że Ci się uda. A zresztą to niezły patent żeby rozproszyć resztę rywali i przy okazji Mruczka.
- A myślisz, że po co się tak stroiłam, hm? – zaśmiała się Anka poprawiając pościel na swoim łóżku – Może i rozproszę Kamila, bo jakoś nie mam zamiaru stawiać Ci grzańca.
- I tak postawisz, płomyczku. – Mirka wróciła do szkicowania a Anka zrobiła dziwną minę patrząc się na blondynkę
- Płomyczku? – podniosła jedną brew w górę
- A tak jakoś mi się powiedziało. – zaśmiała się Mirka nie odrywając wzroku od kartki z projektem – Tylko szkoda mi Wanka.
- Co? – Mona znów nie wiedziała o co chodzi Wolskiej
- Chłopak dzisiaj będzie musiał trzymać rączki przy sobie. – powiedziała Mirka ale gdy uświadomiła sobie co powiedziała parsknęła śmiechem – Zapomnij o tym co powiedziałam.
- Z wielką przyjemnością. – Anka kiwnęła głową i chwyciła stertę papierów, które musiała oddać dzisiaj dr. Winiarskiemu – Idę oddać pracę domową. Zapewne Winiarski jeszcze mi coś dokooptuje, więc dojdę od razu na śniadanie.
- Okej. – Mirka spojrzała na Ankę, która w tej chwili wyglądała jak pilna uczennica z okularami na nosie i stosem papierów– To leć, tylko po drodze nie wchodź do Andreasów.
- Bo?
- Bo jak Wank cię zobaczy to biedak się zakocha.
- Spadaj dowcipnisiu. Zobaczymy co powie Andreas kiedy zobaczy, że na konkurs ubrałaś jakiś sweter a nie jego bluzę. 
- Pójdziesz już? – Mona tylko posłała przyjaciółce całusa w powietrzu i wyszła z pokoju
Blondynka odetchnęła z ulgą, bo nie miała ochoty rozmawiać o Andreasie. Przynajmniej na razie. Kiedy tylko pomyślała, że chłopak może nie wylądować tak jak należy po którym skoku robiło jej się niedobrze. Tak samo miała gdy pomyślała o Kamilu, Klimku, Maćku, Piotrku, Janku, Dawidzie no i o kolegach z kadry niemieckiej oraz o kilku Austriakach. Odłożyła szkicownik i gdy trochę ochłonęła wyszła z pokoju i podeszła do drzwi z numerkiem cztery. Zapukała delikatnie i chwilę później otworzył jej prawie gotowy do wyjścia Kamil. Widząc zdenerwowaną kuzynkę nie powiedział nic tylko mocno ją przytulił. Blondynka wtuliła się w skoczka i po kilku chwilach zrobiło jej się jeszcze gorzej. Była jeszcze gorzej zdenerwowana.
- Przepraszam, że wczoraj tak na Ciebie naskoczyłem. – zaczął niepewnie Kamil, bo prawdę mówiąc wiedział, że stąpa po cienkim lodzie. Mirka mogła uśmiechnąć się i tylko kiwnąć głową, a mogła zacząć na niego wrzeszczeć jak opętana.
- Pewna osoba mnie oświeciła. – uśmiechnęła się dziewczyna mając przed oczami wczorajszą rozmowę z Andim – Owszem, jestem na Ciebie trochę zła ale też w pewnym sensie rozumiem Cię.
- Po prostu boję się, że będziesz cierpieć.
- Nie obronisz mnie przed tym Kamil. – powiedziała Mirka – Nikt mnie przed tym nie ochroni. Ani ty, ani Mona, Mruczek czy nawet Klimek i chłopaki. Cierpienie jest stałym elementem życia i należy nauczyć się z nim żyć i go przezwyciężać.
- Andreas to dobry chłopak. – uśmiechnął się Stoch – Mam tylko nadzieję, że wujkiem to ja za wcześnie nie będę.
- NO TERAZ TO JUŻ ZDROWO PRZECHOLOWAŁEŚ STOCH! – wydarła się Mirka i zaczęła walić kuzyna, który po chwili wrócił do pokoju i schował się pod kołdrę. – Cześć Jasiek – pomachała zdezorientowanemu chłopakowi i ruszyła na kuzyna - JAK CIĘ DORWĘ TO NAWET RODZONA MATKA CIĘ NIE POZNA!
Niestety i pod kołdrą dopadła go kochana kuzyneczka. Stoch wił się po łóżku jak ryba wyrzucona na brzeg a śmiech kuzynostwa obudził tę część hotelu, która jeszcze smacznie spała czyli między innymi Andreasów, których pokój znajdował się bezpośrednio nad pokojem Jaśka i Kamila. Wank momentalnie wyskoczył z łóżka i przy okazji potknął się o dywanik leżący na wykładzinie, chociaż nie wiadomo po co on tam w ogóle się znajdował. Wellinger leniwie otworzył oczy i kiedy opanował histeryczny śmiech, który wywołał Wank pozujący na podłodze, usłyszał dźwięczny śmiech drobnej blondynki i jej kuzyna. Uśmiechnął się do siebie i powoli wstał z łóżka. A Wank jak leżał, tak leżał. Blondyn zniknął w łazience gdy nagle do drzwi pokoju Andreasów ktoś zapukał. Wanki westchnął, podniósł się z podłogi i otworzył drzwi. Kiedy zobaczył za nimi Ankę niemal zapomniał jak się oddycha. Dziewczyna zrobiła na nim wielkie wrażenie ni mówiąc już o tym, że w okularach wyglądała niezwykle seksownie. Nie mówiąc już o tych nogach w skórzanych spodniach, które działały na niego jak nic innego. Uśmiechnęła się uroczo i wparowała do pokoju nie czekając na zaproszenie Wanka. Wygodnie rozłożyła się na łóżku Wanka i spojrzała na niego.
No i dopiero teraz zobaczyła, że chłopak jest w samych spodniach od dresu. Dokładnie przyjrzała się jego plecom, kiedy Niemiec schylił się do walizki po ciuchy. Pod skórą widziała delikatny zarys niektórych mięśni a jej policzki przybrały kolor włosów. Kiedy chłopak się odwrócił i zobaczył, że Mona mu się przygląda uśmiechnął się zawadiacko a Anka zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Przód był jeszcze lepszy. Umięśniony i jak Mona stwierdziła – cholernie seksowny. Aż chciałoby się dotknąć.
- Odziej się Wank. – parsknął śmiechem Welli wychodząc z łazienki. W dłoni trzymał koszulkę. Dopiero kiedy zobaczył Monę szybko naciągnął ją na siebie – Biedna Ania.
- Jeszcze raz powiesz Ania, a przyrzekam, że nawet śniadania nie dożyjesz. – warknęła czerwonowłosa po niemiecku – A z resztą mi się takie widoki podobają. Szkoda, że Mireczki nie ma…
- Idziemy na śniadanie? – do pokoju nagle wpadł radosny jak zawsze Richard – Uuuu…Chyba wybrałem zły moment.
- Jak zawsze. – mruknął lekko zawiedziony Wank i zniknął za drzwiami łazienki
- To idziemy na to śniadanie, bo ja z głodu umieram! – jęczał Richi
- Już, już. – parsknął śmiechem Welli. Zarzucił na siebie bluzę i włożył buty. – Wanki, my idziemy!
- Wy idźcie a ja popilnuje Wankusia, żeby biedaczek się nie zgubił po drodze. – Mona wypchnęła chłopaków za drzwi a następnie się o nie oparła rękoma – Hm, myślałam, że będzie ciężej.
- Nie wiem co ty kombinujesz, ale się Ciebie boję. – usłyszała męski głos i raptownie się odwróciła. Andreas stał oparty o framugę drzwi łazienkowych. JUŻ UBRANY!
Szczerze powiedziawszy sama nie wiedziała, dlaczego zdecydowała się na takowy ruch. Jaka siła nią kierowała kilka sekund temu też nie wiedziała? Wiedziała tylko to, że ten chłopak nieźle namieszał jej w głowie.
- Nie słyszałeś? – Anka siliła się na spokój chociaż ciężko jej to wychodziło – A co jakbyś się po drodze zgubił? I kto by dzisiaj skakał, hm?
- Nie umiesz kłamać Mona. – zaśmiał się Andi i podszedł do czerwonowłosej. Pocałował ją w czoło a następnie chwycił rękę. – Idziemy na śniadanie, bo zaraz mój żołądek zacznie trawić samego siebie.
- Zawsze głodni ludzie. –śmiejąc się, wywróciła oczami Anka
Tymczasem Mirka już wchodziła do restauracji gdzie siedzieli już prawie wszyscy. Brakował tylko Fettnera, Wanka i Mony. Blondynka od razu złapała talerz i przygotowała sobie śniadanie. Wzięła kilka kromek ciemnego pieczywa, kilka plastrów jakiejś szynki, pomidora i ten talerz razem z zawartością zaniosła do stolika, gdzie Piotrek i Maciek pochłaniali w spokoju sadzone jajko. Uśmiechnęła się witając z kolegami a następnie ruszyła, po drodze łapiąc kolejny talerz, do stolika gdzie stało pieczywo. Nałożyła sobie pół talerza małych, słodkich rogalików i wracając zabrała trzy pudełeczka dżemu i jedno nutelli.
A Andreas cały czas wodził wzrokiem za drobną blondynką i zachwycał się nią w myślach. Stwierdził nawet, że znienawidzone przez niego emu na Mirce wyglądają cudownie. Jej blond włosy opadały na plecy a zielonkawe oczy dziś nabrały ciemniejszego koloru. Chude nogi idealnie prezentowały się w obcisłych, czarnych spodniach a biała bluzka uwydatniała jej biust, który swoją drogą duży nie był. Wyglądała po prostu idealnie. Chociaż dla Andreasa nawet w worku na ziemniaki wyglądałaby idealnie.
 Śniadanie blondynki złożone z dwóch pełnych talerzy jedzenia  zrobiło niezłe wrażenie na kolegach przy stoliku.
- Gdzie ty to wszystko mieścisz? – Mruczek wybałuszył oczy spoglądają na śniadanie przyjaciółki – Zawsze mnie to ciekawiło.
- Większość energii spalam na zadawanie się z idiotami, a dzisiaj będzie Was wszystkich od cholery. – mruknęła Mirka pod nosem przyrządzając sobie pierwszą kanapkę
- Nadal się gniewasz o to wczorajsze? – westchnął Maciek –Przepraszam, ale wiesz, że chciałem dobrze. No może trochę przeholowałem przyznaje.
- Przeprosiny przyjęte. – blondynka natychmiast się uśmiechnęła. Nie lubiła kłócić się z młodszym Kotem. – Ale z tym jedzeniem to nie żartowałam. Muszę mieć więcej energii na spławianie Szirliego.
- Biedak nie może się pogodzić z przegraną. – parsknął śmiechem Żyła a razem z nim cały stolik
Blondynka szybko zjadła kanapki i wzięła się, za konsumowanie rogalików, które smarowała a to dżemem, a to Nutellą. W końcu była tak najedzona, że stwierdziła, że już nie przełknie ani kawałka więcej.
Po pewnym czasie do „wesołej paczki”, w której skład wchodził Piotrek, Maciek i Mirka dołączyła Anka, która wydawała się niezwykle pobudzona.
Tak jak Mirka rano przewidywała Maciek nie mógł oderwać wzroku od czerwonowłosej chociaż ta wyraźnie już mu kiedyś powiedziała, że nic z tego nie będzie. Ale Anka zajmowała się tylko i wyłącznie wymienianiem jakichś tajemniczych gestów z Wankiem, co strasznie denerwował Wolską. Spojrzała zdezorientowana na Wellingera ale ten tylko wzruszył ramionami i głową wskazał na stolik z sokami. Blondynka kiwnęła głową, chwyciła swoją szklankę i w stała z krzesła w tym samym czasie co Andreas. Oboje zatrzymali się przy stoliku z sokami i patrzyli dziwnie na Monę i Wanka, którzy nagle mało z krzeseł nie pospadali.
- Boję się ich. – stwierdziła wreszcie Mirka i już chciała chwycić dzbanek z sokiem kiedy uprzedził ją Andi. Napełnił najpierw jej a potem swoją szklankę. – A tak w ogóle to dzień dobry.
- A dobry, dobry. – uśmiechnął się Andreas i upił trochę skoku – Jak się spało?
- Nadzwyczaj dobrze. – zaśmiała się blondynka ukradkiem patrząc na Andreasa. Ubrany był w ciemne dresy, szary podkoszulek, a na to zarzuconą miał bluzę. Stroju dopełniały żółte trapery Timberlanda. –Jak samopoczucie przed zawodami?
- Całkiem nieźle. – parsknął śmiechem Welli, kiedy zobaczył Wanka siedzącego przy Monie i zawzięcie dyskutującego z Maćkiem Kotem – Chyba Wanki Cię podsiadł.
- Przygarniecie do stolika biedną Mireczkę. – blondynka spojrzała na skoczka tymi swoimi zielonkawymi oczami a ten nie mógł jej odmówić. Nawet nie chciał jej odmówić.
- Głupie pytanie panno…- tutaj się zawahał – Jezu, jak ty w ogóle masz na nazwisko?
- Wolska. – Mirka płakała ze śmiechu. Sposób w jaki Andreas pytał o niektóre rzeczy był po prostu komiczny – To idziemy panie Wellinger?
- Teraz będziesz mnie dręczyć, tak? – Andreas wywrócił oczami chociaż w duchu sam śmiał się ze swojej głupoty
Blondynka tylko wzruszyła ramionami i razem z Wellim ruszyli do stolika skoczków niemieckich. Marinus zajadał się sadzonymi jajkami z bekonem i jakimiś dodatkami a Richard pochłaniał już drugą porcję jajecznicy ze szczypiorkiem. Trzeba, przyznać, że sportowcy mają żołądki bez dna. A już zdecydowanie ci zimowi.
- Przyjmiemy naszą przybłędę do stolika? – zaśmiał się Andreas wskazując głową na śmiejącego się razem z Moną Wanka
- Mireczka! – pisnął Marinus, który wreszcie oderwał się od jajek i bekonu. – Siadaj sobie.
- Dzięki Marinusku i smacznego. – uśmiechnęła się ciepło blondynka – Smacznego Richi.
Freitag uśmiechnął się tylko i wrócił do konsumpcji śniadania. Przez resztę śniadania śmiali się i żartowali we czwórkę . Opowiadali sobie jakieś żarty, historie a na koniec Richard zaczął sypać „sucharami” jak z rękawa. Krótko mówiąc śniadanie zdecydowanie odprężyło Mirkę ale potem było już tylko gorzej.
Po posiłku wszyscy wrócili do pokoju żeby chwile odpocząć, przygotować się psychicznie do zawodów i żeby po prostu ogarnąć się przed pójściem na skocznie. Mirka próbowała nie myśleć i nie denerwować się na zapas ale niestety nie udawało jej się to. Bała się i to cholernie. A to przecież skoczkowie powinni się bać a nie ona, prawda?
- Uspokój się. – zaśmiała się Mona leżąc na łóżku z pilotem w dłoni i szukająca czegoś ciekawego w telewizji. – Może przynieść Ci meliski, hm?
- Aż tak widać? – jęknęła blondynka
- Tak. – Mona spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem. – Nie potrzebnie się denerwujesz. Ci idioci wiedzą nawet jak się wywalić, żeby sobie nie zrobić większej krzywdy.
- Niby masz rację. -  Mirka wypuściła powietrze ze świstem – To nie na moje młode nerwy.
Nagle do pokoju wpadł Kruczek i oznajmił, że za 15 minut wszyscy mają zebrać się w recepcji. Tak więc dziewczyny szybko się ogarnęły i po niecałych dziesięciu minutach siedziały już gotowe w recepcji razem z Kamilem, Klimkiem i Marinusem, który jako jedyny z Niemców zdołał już się przygotować i powiadomić dziewczyny iż kadra Niemiec jedzie razem z nimi. Z upływem czasu wszyscy zaczęli schodzić z góry do recepcji i tak jak Anka się spodziewała wszyscy ze słuchawkami w uszach lub na uszach. Każdy skupiał się na nadchodzących zawodach. Każdy chciał wypaść jak najlepiej. Kiedy wsiedli do busa, który zawiózł ich na skocznie każdy znalazł się w swoim własnym świecie. Wszyscy olewali Mirkę i Monę. Czerwonowłosa zajęła się graniem w pou a Mirka cała chodziła. W końcu dojechali i każdy poszedł w swoją stronę.
Wank i Wellinger razem z resztą kadry udali się od razu do swojego domku gdzie zaczęli się spokojnie rozciągać i przygotowywać mentalnie. Niby się rozciągał, niby skupiał się na ćwiczeniach ale i tak cały czas myślał o Mirce. Dziewczyna w busie wyglądała na porządnie zdenerwowaną. Chciał podejść, porozmawiać, ale Schuster zabronił rozmów. Jego stare nawyki, których nienawidziła cała niemiecka karda.
- Wellinger, rozciągaj się a nie myślisz o niebieskich migdałach! – krzyknął Schuster i dziwnie spojrzał się na Andreasa
- Nie o niebieskich migdałach tylko o naszym maleństwie. – parsknął śmiechem Wank
- Na górze róże, na dole fiołki, Andi i Mirka wyczyniają fikołki. – Marinus zaczął śpiewać na co reszta zareagowała śmiechem
- Zakochańce dwa. – Wanki siedział na podłodze i śmiał się z czerwonego Wellingera
- Jesteście po prostu zazdrośni. – zaśmiał się Wellinger i wrócił do rozciągania
- No wiesz. Mireczka to niezła partia. – stwierdził Freund powoli zakładając kombinezon
- Mireczka, Mireczką ale konkurs się sam nie wygra panowie. – Schuster pokręcił głową. Przecież większość tych chłopaków psychicznie jest jeszcze w przedszkolu. – W kombinezony i na skonie. W trymiga!
- Aj, aj kapitanie! – Richard zasalutował i w pełnym „rynsztunku” wyszedł z domku
W reszcie zawody w pełni się zaczęły. Anka przez całą pierwszą serię siedziała z Winiarskim w domku i oglądała wszystko w telewizorze. Mirka za to chodziła razem z Kawką i robiła zdjęcia. Niestety nigdy nie umiała robić zdjęć w rękawiczkach a mróz panujący na skoczni i delikatny mroźny wiatr dawał się mocno we znaki jej dłoniom.
Kolejność po pierwszej serii była następująca.
1.       Severin Freund
2.       Andreas Wellinger
3.       Kamil Stoch
4.       Gregor Schlierenzauer
5.       Peter Prevc
6.       Piotrek Żyła
7.       Janek Ziobro
8.       Stefan Kraft
9.       Noriaki Kasai
Mruczek zajął 20 miejsce, Klemens 15 a reszty nie zdążyła zobaczyć. Na szczęście na drugą serię dołączyła do niej Mona.

piątek, 6 lutego 2015

Chapter 8

No dobrze. Po dłuższej przerwie wracam do Was z nowym rozdziałem. Bardzo mi się on podoba ale to tylko moje zdanie. 
Mam nadzieję, że Wam też się spodoba. 
Pozdrawiam 
Vida


Drzwi się uchyliły i do środka zajrzały dwie głowy. Jedna posiadająca rozczochraną blond czuprynę i niebieskie oczy a druga z brązowymi włosami i diabolicznym uśmiechem. Wank uśmiechnął się szeroko i wepchnął Welliego do środka. Biedy blondyn nie zdążył zareagować, bo wpadł centralnie na blondynkę, która szła do walizki aby odłożyć laptopa. W efekcie Andreas wylądował na podłodze a na nim przerażona Mirka, która nie wiedziała co się dzieje.
- Zbiję Cię Wank. – warknął Welli nie ruszając się nawet o centymetr – Wszystko w porządku?
- Jasne. – powiedziała nadal oniemiała Mirka. Jeszcze nie zdążyła przetworzyć tego co się przed chwilą stało – To chyba raczej ja powinnam o to spytać. Upadło na Ciebie prawie czterdzieści siedem kilo żywej wagi.
- Serio? – zaśmiał się skoczek, na którym nadal leżała Mirka –Nawet nie poczułem. Jesteś strasznie lekka.
- Kłamiesz. – stwierdziła blondynka patrząc Welliemu prosto w oczy. – I tak wiem, że w tej chwili tylko modlisz się o to, żebym z Ciebie zlazła.
 - Czytać w myślach to ty nie potrafisz. – parsknął śmiechem Niemiec – Może to i nawet lepiej.
- Dobra zakochańce, nie czas na amory. – Mona siedziała na swoim łóżku razem z Wankiem i śmiała się z dwójki leżącej na podłodze na środku pokoju. – Wy przypadkiem nie macie może ćwiczeń na siłowni?
- Wasi koledzy mają siłownie a Austriacy zajęli sale więc musicie nas zabawić przez pewien okres czasu. – uśmiechnął się Wanki przy czym oberwał po głowie od Anki
- Zabawiać to Was mogą panienki lekkich obyczajów. – prychnęła czerwonowłosa obserwując jak Mirka wstaje z Andreasa i oboje siadają na jej łóżku – Grabisz sobie Wank.
- A ty czepiasz się nieistotnych szczegółów Mona. – odparował brunet. Wtedy Mona stwierdziła, że ten chłopak zdecydowanie działa jej na nerwy ale mimo to coś ją do niego ciągnie. Może to to, że kupił jej czekoladę i kakao? Tak, to pewnie to.
Nagle Mirka wstała i z plecaka wyjęła talię kart. Pomachała nią i proponując grę w pokera wróciła na miejsce obok Wellingera. Niemcy zaproponowali rozbieganego skoro nie mieli przy sobie żadnych pieniędzy ani słodyczy, czy czegokolwiek. Przerażone dziewczyny spojrzały na siebie i w tej właśnie chwili uświadomiły sobie, że ich wspaniałe umiejętności gry w pokera mogą nie dorównywać umiejętnością skoczków.
- Ale żeś nas wkopała. – jęknęła Mona – Matko kochana… Ubiję Cię Wolska obiecuję.
- Tak. – szepnęła przerażona Mirka – To nie był przemyślany ruch.
- Mi tam się podoba. –uśmiechną się głupio Wank patrząc na przerażoną Ankę – Ej. Nie będzie aż tak źle. Obiecuję, że nie zdejmę koszulki.
- W takim razie ja się nie bawię. – stwierdziła Mona podciągając kolana pod brodę 
Brunet delikatnie objął czerwonowłosą ramieniem i co zdziwiło Mirkę, Anka na niego nie nawrzeszczała. Wręcz przeciwnie. Przysunęła się do skoczka i uśmiechnęła się uroczo. Podniosła głowę i spojrzała na Andreasa, który chyba nie dowierzał w to co się właśnie dzieje. Anka sprawiała dziewczyny niedostępnej i oschłej.
- Dobra zakochańce, nie czas na amory. – parsknął śmiechem Welli przedrzeźniając Ankę
- Daj im spokój. – blondynka szturchnęła Wellingera w bok i zaśmiała się cicho- Nie widzisz, że Anka przeżywa załamanie, bo Wanki nie zdejmie koszulki?
- Tak. – teatralnie załkała czerwonowłosa i wtuliła się w Andreasa – No i dlaczego ty mi to robisz, hm?!
- No skoro jesteście takie chętne to gramy. – Welli wyrwał Wolskiej karty z dłoni, potasował a następnie rozdał. – Rudna pierwsza.
Mirka podniosła karty i zrobiła niezadowoloną minę. Wymieniła kilka kart lecz nadal jej mina była nietęga. W końcu wszyscy wyłożyli swoje talie. Mirka miała najmocniejszą a Wellinger najsłabszą. No więc los chciał, że chłopak musiał pozbyć się grubej szarej bluzy, która wylądowywała na ramionach panny Wolskiej kiedy tylko Andreas ją zdjął. Tak, ta bluza była teraźniejszym obiektem pożądania Mirki. Następne rundy zmusiły Wanka do pozbycia się bluzy oraz koszulki. Mona siedząca obok była równie czerwona na twarzy co jej włosy ale skutecznie maskowała to przed Wankiem. Musiała przyznać, że nie spodziewała się, że Andreas będzie TAK zbudowany. O nie. To zdecydowanie zaczynało ją przerastać.
Kolejną rundę przegrała Mirka więc gdyby nie Kraus, który wparował do ich pokoju musiałaby się pozbyć bluzy, pod którą miała jedynie stanik. A tego nie chciała robić. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła Marinusa w drzwiach. Spojrzał na Wanka, który w pośpiechu zakładał koszulkę i na Andreasa, który w popłochu zbierał karty. Każdy niemiecki skoczek wiedział,  że trener Schuster nie lubi grania w karty na zgrupowaniach i wyjazdach. Kraus uśmiechnął się głupio i usiadł wygodnie między Mirką a Wellim.
- Jak jeszcze raz będziecie grali beze mnie to inaczej porozmawiamy. – zagroził ale zaraz potem roześmiał się. Jego rysy trochę złagodniały, ale zdaniem Mirki nadal wyglądał jak Joker z Batmana – A teraz wybaczcie drogie panie ale muszę zabrać tych idiotów.
- Sala czy siłownia? – zapytała blondynka nadal siedząc wtulona w ciepłą bluzę Wellingera.
- Sala. – odpowiedział Marinus puszczając jej oczko przez co Welli nabrał ochoty na zrobienie czegoś przyjacielowi, co niekoniecznie dobrze by wpłynęło na jego zdrowie.
- Może macie ochotę popatrzeć jak trenują przyszli mistrzowie. – propozycja Wanka była nie do odrzucenia
- Przecież Polacy jeszcze nie trenowali – zaśmiała się blondynka i dostała kuksańca w bok od Andreasa, który jakimś cudem jej dosięgnął
- Żaden madafaka nie podskoczy do Polaka. – stwierdziła Mona i przybiła piąteczkę ze swoją przyjaciółką
- Moja przyjaciółka ujęła to idealnie. – kiwnęła głową Mirka i jeszcze szczelniej owinęła się bluzą Andreasa. Pachniała perfumami Enrique Iglesiasa, które chciała kiedyś kupić tacie na urodziny. Uwielbiała te perfumy. Ich zapach doprowadzał ją do szaleństwa a teraz będzie się jej jeszcze kojarzył z Wellingerem. Nie dość, że perfumy to jeszcze Andi. Oj wpakowałaś się Wolska.
- Możemy skorzystać z waszej propozycji. – po porozumiewawczym spojrzeniu z Mirką zadecydowała Anka – A potem popatrzymy na naszych mistrzów.
Wank już chciał odpysknąć coś czerwonowłosej ale Wellinger uciszył go wzrokiem. Tak więc Mirka niechętnie oddała Andiemu jego bluzę, chwyciła aparat i całą piątką wyszli z pokoju dziewczyn. Za chłopcami udały się na drugie piętro, które należało do kadry niemieckiej. Mirka i Anka usiadły na fotelach w holu a chłopcy poszli się przebrać. Po niecałych dziesięciu minutach wszyscy zwarci i gotowi zmierzali do sali gimnastycznej skąd wychodzili Austriacy. Gregor tylko zmierzył blondynkę wzrokiem i poszedł dalej nic sobie nie robiąc z Wellingera, który tasakował go wzrokiem.
W hotelu gdzie są Polacy, Niemcy i Austriacy wieści rozchodzą się niczym błyskawica. Wszyscy już wiedzieli, że Mirka miała być kolejną „ofiarą” Schlierenzauera ale tej nawet do głowy nie przyszło się z nim spotykać. Nawet sobie nie zdajecie sprawy jaki Wellinger był wściekły na Gregora kiedy się o tym wszystkim dowiedział. Jak można bawić się uczuciami dziewczyn a w szczególności takich drobnych, uroczych istotek, jaką była Mirka.
Welli i Wank przedstawili dziewczyny całek kadrze niemieckiej, która chyba bardzo je polubiła. Chociaż powiedzcie mi, kto ich nie lubił? Pod koniec treningu Schuster podszedł do Polek siedzących na trybunach i stwierdził, że powinny przychodzić na każdy trening, bo wtedy chłopcy dostają kopa energii i dają z siebie 110%.
Potem na salę wparowali Polacy i wszyscy za namową Severina, rozłożyli siatkę i zaczęli grać w siatkówkę. Mona zeszła na sam dół i podpowiadała tak Polakom jak i Niemcom. Mirka natomiast chodziła po trybunach i próbowała robić zdjęcia wszystkim po kolei. Niestety jej lustrzanka wyjątkowo upodobała sobie Wellingera. W końcu nawrzeszczała na siebie w myśli i skierowała obiektyw na Kamila, Maćka i Klimka, który swoją drogą był niezłym siatkarzem.
Po meczu wygranym 3:2 dla Polaków kadra niemiecka wyszła z sali gimnastycznej a dziewczyny skupiły się na oglądaniu treningu Polaków. Trening obejmował zarówno ćwiczenia rozciągające i wzmacniające mięśnie ale również ćwiczenia koordynacyjne i inne cuda niewidy, w których Mirka nawet nie próbowała doszukiwać się sensu. Jej zadaniem na ten czas było zrobienie kilkunastu dobrych zdjęć i wyrzucenie z głowy pewnego niezwykle przystojnego Niemca, który nie dawał jej spokoju od dwóch dni.
Po prawie półtorej godziny chłopcy wreszcie wyszli z gimnastycznej i rozeszli się do pokojów. Tak samo postąpiły dziewczyny, ponieważ każda miała jeszcze dużo rzeczy do zrobienia. Anka jeszcze nie oddała jednej pracy Winiarskiemu a już dostała drugą na temat ćwiczeń koordynacyjnych. Mirka natomiast miała kolejną porcje zdjęć do obróbki i wszystkie jeszcze dzisiaj musiała wysłać mailem Adamowi Kawce. Więc gdy tylko weszły każda rzuciła się w wir pracy. Mona siedziała po turecku na swoim łóżku prawie zasypana stertą papierów i laptopem, który zakopany był pod tymi wszystkimi kartami. Czerwone włosy miała związane w wysoki kucyk a grzywka opadała jej na oczy, które już zdecydowanie odmawiały jej posłuszeństwa. Dlatego między innymi zdecydowała się zdjąć soczewki i założyć okulary. Mirka po obrobieniu zdjęć i załączeniu ich do maila czekała przez chwilę aż wiadomość się wyśle. Niestety załączników było tak dużo, że wiadomość wysłała się dopiero po trzydziestu minutach, które blondynka spędziła na szkicowaniu sukni weselnej dla Łuczenko.
Nawet się nie spostrzegły kiedy wybiła godzina 18 a Klemens zajrzał do ich pokoju z wiadomością, że wszyscy idą na kolację. Tak więc Mirka odłożyła zeszyt i ołówki, Mona wygrzebała się z pod stosu papierów i razem z Klimkiem i Dawidem zeszły do restauracji gdzie już siedziała połowa Polaków i cały Austria team. Zajęły miejsca jak zwykle z Mruczkiem i Piotrkiem i wdały się w niezwykle interesującą konwersację na temat kabanosów i kiełbasy. Biedna Mirka chyba jako jedyna z tego towarzystwa uważała, że kabanosy są zdecydowanie lepsze niż kiełbasa. Poza tym po kiełbasie nie czuła się najlepiej.
- Mi się wydawało, czy Wank i Wellinger siedzieli u Was w pokoju?- Maciek odchylił się na krześle i spojrzał na Monę z chytrym uśmieszkiem – Aniu? Chcesz nam o tym opowiedzieć?
- Nie ma czego opowiadać. – westchnęła Mirka uśmiechając się w tym samym czasie do Freitaga i Freunda, którzy weszli do restauracji. Niemcy odwzajemnili uśmiech i usiedli przy jednym z wolnych stolików.
- Co tam się musiało dziać, skoro nawet Aneczka nie chce nic powiedzieć. – Piotrek złapał się za głowę – Wole nie wiedzieć.
- Ale za to ja chce wiedzieć. – Mirka aż podskoczyła kiedy Kamil pojawił się za nią – Mirka.
- Ja. – blondynka odkręciła się i spojrzała na kuzyna. Miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała się tłumaczyć ze wszystkiego Kamilowi, ale jego mina wskazywała jednoznacznie iż chłopak nie ma ochoty się kłócić – O matko. Graliśmy w pokera i tyle.
- Tylko jakiego tego pokera. – zaśmiał się Maciek a Mirka spiorunowała go wzrokiem
- Nie pomagasz Mruczek. – warknęła w stronę Kota, który ciągle siedział niewzruszony
- Zwykłego. – do rozmowy wtrąciła się Mona – A w jakiego?
- Słyszałem, że rozbieranego. – Kot definitywnie pogrążył biedną Mirkę, na którą Kamil spojrzał tak jak patrzy starszy brat kiedy młodsza siostra coś przeskrobie
- Mirosława!– Stoch mało nie wyszedł ze skóry – Co to ma znaczyć?
- Nie mów do mnie Mirosława! – warknęła Blondynka- Mona chciała zobaczyć Wanka bez koszulki to co miałam powiedzieć. – westchnęła  wymyślając na szybko jakąś historyjkę – Przecież wiesz, jak my się z Anią kochamy.
- Mam nadzieje, że wygrywałaś. – Stoch bacznie obserwował kuzynkę. Znał ją od tylu lat więc wiedział kiedy kłamie
- Raz przegrałam…- zająknęła się Mirka a Kamilowi ciśnienie skoczyło – Ale przeszkodził nam Marinusek i wszyscy są cali, zdrowi…
- I UBRANI. – parsknął śmiechem Piotrek a razem z nim cały ich stolik. Tylko Kamil pozostawał niewzruszony.  
- Żeby mi to było ostatni raz. – warknął Kamil i wrócił do swojego stolika.
 Mirka natomiast nieźle wkurzona na Maćka wymierzyła mu, pod stolikiem, solidnego kopniaka w piszczel. Kot wrzasnął a następnie spiorunował blondynkę wzrokiem. Ta obrażona nawet nie zwróciła na niego uwagi tylko rozmawiała z Moną. Wreszcie do restauracji przyszła reszta kadry niemieckiej a na jej cele stał nie kto inny jak Welli. Uśmiechnął się delikatnie do Mirki a ta to odwzajemniła.
Po szybkiej kolacji Mirka jak najszybciej chciała zniknąć w swoim pokoju. Nie dość, że Kamil jest na nią porządnie zdenerwowany to jeszcze Maciek dolewał ognia do oliwy docinając im przez całą kolację. Kiedy tylko zjadła wyszła z restauracji i już chciała wejść do windy gdy nagle ktoś złapał jej rękę. Tym kimś okazał się nie kto inny jak Wellinger. Odwróciła się i trafiła centralnie w jego klatkę piersiową. Zaśmiał się i spojrzał na porządnie zdenerwowaną blondynkę.
- Co jest?
- Wszystko w porządku. – odpowiedziała Wolska i już chciała odwrócić się i wejść do windy gdy Andreas złapał ją w pasie i przestawił jak najdalej od windy. Nie obyło się bez pisków i błagań blondynki. – Ponawiam pytanie. Co jest?
- Po prostu Kamil mnie zdenerwował. – warknęła Mirka
- Wyglądał jakby był o Ciebie zazdrosny. – Andreas usiadł na sofie w lobby hotelowym i pociągnął za sobą Wolską – Jakby się o Ciebie martwił.
- To mój kuzyn. – westchnęła blondynka a Niemiec wytrzeszczył oczy – Nie patrz się tak.  Tak, Kamil Stoch to mój kuzyn i jest zdecydowanie nadopiekuńczy.
- Nie złość się na niego. – Welli objął blondynkę ramieniem a ta wtuliła się w niego – Po pierwsze: Jakbym miał taką kuzynkę to też bym się tak zachowywał. Po drugie: To normalne. Kamil bardzo Cię kocha z tego co widzę. Chce po prostu żebyś była szczęśliwa.
- Może masz rację. – westchnęła blondynka odrywając się od skoczka- Co nie oznacza, że ma zachowywać się jak zazdrosny narzeczony.
- Ej, no. – zbulwersował się Andreas – Mi było tak dobrze. Wracaj tu.
Blondynka pokazała Wellingerowi język, uśmiechnęła się i jak najszybciej potrafiła pobiegła do windy. Wpadła do środka i nacisnęła numer 1. Winda zamknęła się Andreasowi tuż przed nosem. Blondynka odetchnęła z ulgą lecz kiedy winda się otworzyła znowu stał przed nią wysoki skoczek. Tyle, że tym razem był to Austriak.
- Cześć Mireczko. – uśmiechnął się Gregor
- Hej Gregor. – Mirka wymusiła uśmiech i wyminęła skoczka.
- Zaczekaj. – już chciała ruszyć do swojego pokoju ale Gregor złapał ją za bark – Może dałabyś się wyciągnąć na jakąś kawę albo czekoladę? No wiesz. Tak po przyjacielsku.
- Na pewno nie dzisiaj Szirli. – jęknęła zmęczona i zdenerwowana blondynka – Mam jeszcze sporo pracy przy obróbce zdjęć. Może innym razem.
- Naprawdę? – Austriak spojrzał się na nią dziwnie – Taki piękny wieczór spędzisz w pokoju nad laptopem? Dziwna jesteś.
- Polecałabym Ci to jeśli nie chcesz mizernie wypaść w konkursie. – Mirka wywróciła oczami a następnie spojrzała na Gregora z ironicznym uśmiechem – Kac nie znika po jednym dniu, kochaniutki.
- Takie ideały nie mają kaca. – uśmiechnął się Gregor
- Ty? Ideałem? – blondynka wybałuszyła oczy – Z Ciebie nie jest egoista. Z Ciebie jest super, zajebisty, mega egoista.
- Licz się ze słowami szmato.– warknął Austriak tracąc nerwy
- Lepiej być szmatą niż dupkiem. – stwierdziła Mirka lecz pożałowała swoich słów, bo Gregor aż zacisnął dłonie w pięści. Chciała, żeby jej słowa zabolały go tak jak jego słowa zabolały ją.
Już chciał coś odpysknąć tej małej blondynce, która zdecydowanie zaczynała mu działać na nerwy lecz nagle przed Mirką pojawił się Wellinger i stanął z nim twarzą w twarz. A Mirka stała za Niemcem i zaciekawieniem przyglądała się tym dwóm skoczkom. Obaj byli wysocy ale Welli odrobine górował nad Gregorem. Austriak miał ostre rysy, był chłodny i wyrafinowany. Natomiast Niemiec wyglądał przy nim trochę jak dziecko. Te cholernie niebieski oczy, trochę niezgrabny nos, pełniejsza twarz. Brakowało tylko uśmiechu, który Mirka bardzo polubiła.
- Jakiś problem Welli? -  Gregor nigdy nie krył tego, że nie darzy młodego Niemca sympatią. W końcu ten małolat nie bez przyczyny jest nazywany „Cudownym Dzieckiem Skoków”
- Po co problemy skoro mamy Ciebie. – stwierdził Wellinger i nie widząc sensu dalszej dyskusji ze Schlierenzauerem chwycił blondynkę za rękę i już chciał ruszyć aby odprowadzić dziewczynę do jej pokoju – A do Mirki odzywaj się troszkę grzeczniej.
- Bo co? – parsknął śmiechem Austriak – Bo mnie zbijesz? Ał. Już się boję.
Andreas puścił Mirkę i znów stanął oko w oka z Austriakiem. Oboje zacisnęli dłonie w pięści i mierzyli się dość nie przyjemnym wzrokiem. Wolska w porę zareagowała i odciągnęła Wellingera od Schlierenzauera. Pożegnała Gregora i prawie wepchnęła go do windy. A gdy Austriaka nie było już na tym piętrze odetchnęła głęboko aby następnie nawrzeszczeć na Andiego.
- Andreasie Wellingerze – próbowała nie krzyczeć, bo sama nie lubiła kiedy ktoś krzyczał na nią – Co to miało być? Gdybym Was nie rozdzieliła to tutaj byłoby gorzej niż pod Grunwaldem! A potem trener miałby do Ciebie pretensje, że wdajesz się w bójki.
- Ach, przepraszam, że stanąłem w twojej obronie. – Andreas podniósł głos a Mirka aż zadrżała, co nie umknęło uwadze Wellingera. Zaczęło go dręczyć poczucie winy – Mirka… Przepraszam, nie chciałem podnosić głosu.
- I ja przepraszam. – blondynka spuściła głowę uświadamiając sobie właśnie, co Welli dla niej zrobił. Halo, dziewczyno! On stanął w twojej obronie i to z własnej nieprzymuszonej woli! – Nie powinnam się tak złościć. W końcu chciałeś dobrze.
- Zapomnijmy o tym, ok? – chłopak chwycił podbródek dziewczyny i podniósł go lekko, tak że Mirka patrzyła prosto na niego. Dziewczyna tylko kiwnęła głową lekko się uśmiechając.
- Wejdziesz na chwilę? – zaproponowała Niemcowi gdy tylko otworzyła drzwi do pokoju
- Przecież miałaś tyle pracy nad zdjęciami. – parsknął śmiechem Welli a Mirka razem z nim
- Owszem mam ale nie zajmie mi to tak długo jak mówiłam Szirliemu. – pokręciła głową wchodząc do pokoju. Tuż za nią szedł Wellinger. – Rozgość się.
- Wiesz, że on bredził prawda? – Andi usiadł na łóżku Wolskiej i przyglądał się jak dziewczyna krzątała się po pokoju
- Ale i tak zabolało. – szepnęła z nadzieją, że Niemiec tego nie usłyszy. Odwróciła się i wpadła na Andreasa, który momentalnie znalazł się przy niej. Blondynka aż podskoczyła ze strachu  – Matko kochana, Andreas! Mógłbyś mnie nie straszyć.
- Nie odwracaj kota ogonem Mirka. – chwycił ją za ramiona i spojrzał w oczy – To co powiedział Schlierenzauer idzie w niepamięć. Jakbyś tego w ogóle nie słyszała, dobrze?
Blondynka tylko kiwnęła głową a następnie przytuliła się Andreasa, który lekko zaskoczony odwzajemnił uścisk. Dopiero wtedy Mirka pozwoliła sobie na kilka łez.
W tym czasie Mona nadal siedziała z Maćkiem i z Piotrkiem i prawiła im wykłady. Znaczy się na początku, kiedy tylko Mirka wyszła, Mruczek dostał niezły ochrzan od czerwonowłosej a potem oberwał jeszcze kilka dodatkowych kazań, które nie ominęły też Kamila. Wyszli z restauracji grubo po godzinie dziewiętnastej. Wchodzący do windy Niemcy nadziali się na wściekłego Gregora, który warknął coś w ich stronę i wyszedł z hotelu. Jedynie Wank zrozumiał Austriaka i nieźle się przestraszył.
Wank odprowadził Monę do pokoju, w którym już od dobrych trzydziestu minut siedziała Mirka z Wellim. Tam Andreas opowiedział całą historię z Gregorem, a potem Wank śmiał się z wściekłego Szirlirgo, który wyszedł z hotelu rzucając najróżniejsze epitety dotyczące jego młodszego kolegi.
Wreszcie nadeszła pora na rozejście się do swoich pokoi na co Wank nie chciał się za bardzo zgodzić. W końcu Mona chciała siłą wypchnąć go za drzwi ale skończyło się na zwykłym przekupstwie. Anka musnęła policzek Wanka a ten jak na zawołanie spełnił jej prośbę, która dotyczyła udania się do siebie.
Mirka również pożegnała się z Wellim i już miała zdejmować z siebie jego bluzę gdy chłopak położył dłonie na jej barkach.
- Weź ją na razie. – uśmiechnął się tak jak kiedy pierwszy raz na niego wpadła – Mi się nawet nie podoba.
- Nie mogę Andi. – blondynka dalej próbowała zdjąć bluzę skoczka lecz uniemożliwiły jej to dłonie Wellingera, które złapały jej ręce i skutecznie unieruchomiły
- Owszem możesz, a nawet musisz. – pocałował ją w czoło i już go nie było
Wrócił do swojego pokoju niezwykle radosny. Wank już leżał w łóżku z pilotem szukając czegoś sensownego w telewizji. Spojrzał na przyjaciela i zdziwił się.
- A ty gdzie podziałeś swoją bluzę?
- Mirce się strasznie podobała… - uśmiechnął się mając przed oczami obraz blondynki wtulającej się w jego bluzę – Więc jej pożyczyłem.
- TWOJĄ ULUBIONĄ BLUZĘ?!
- Owszem. – odpowiedział blondyn i zniknął w łazience