wtorek, 30 grudnia 2014

Chapter 4

Witajcie
Dziś przybywam do Was z:
1) ŻYCZENIAMI NOWOROCZNYMI! W nadchodzącym 2015 roku życzę Wam spełnienia marzeń, jakiś porządnych postanowień noworocznych no i jeżeli tego to i wytrwałości w ich realizowaniu. Miłości, szczęścia, zdrowia i pamiętajcie. Nie balujcie za bardzo ♥
2) NOWYM ROZDZIALIKIEM! Wreszcie dowiecie się kto rzucił w naszą Mireczkę śnieżką i jestem pewna, że połowa z Was będzie z takiego obrotu spraw niezadowolona ale cóż. Musicie mi wybaczyć moją wredotę XD
Tak więc bez dłuższego biadolenia zapraszam na czwarty rozdział 
Vida
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Dokładnie znała osobnika, który szybkim krokiem szedł w jej stronę. Wysoki, w zaprojektowanej przez siebie czapce i ubrany w kurtkę reprezentacji Austrii. Uśmiechnął się delikatnie do blondynki, kiedy napotkał jej wzrok.
- Przepraszam Cię bardzo. – uśmiechnął się przepraszająco do panny Wolskiej – Chciałem trawić w Dietharta a nie w Ciebie.
- Nic się nie stało. – zaśmiała się Mirka poprawiając czapkę – Jestem cała.
- Gdzie moje maniery. – szatyn uderzył się w czoło – Jestem Gregor.
Blondynka zdążyła się tylko uśmiechnąć i powiedzieć swoje imię a obok niej i Mony stała cała austriacka kadra skoczków i każdy chciał zamienić chociaż zdanie z nowymi koleżankami z Polski.  Anka jeszcze chyba nigdy w życiu nie usłyszała tylu komplementów od jednej osoby, którą był zapatrzony w nią Manuel Fettner. Mirka za to stała się świetną przyjaciółką Andreasa Koflera a z Grzesiem Schlierenzauerem znalazła wspólny język już od pierwszego zdania.
- Jednak prawdę mówią, że Polki są najpiękniejsze. – takim oto zdaniem pożegnał się z blondynką Gregor i odszedł razem z kolegami
Mirka zaczerwieniła się delikatnie i gawędząc  z Anką podążyła za sztabem szkoleniowym do hotelu, w którym mieli się zatrzymać na te cztery noce. Kruczek rozdzielił panów do pokojów a Mona i Mirka dostały jeden wspólny pokój jak najbliżej Kamila się dało. Stoch już w dniu narodzin kuzynki postanowił sobie, że ta mała, drobna istotka będzie jego oczkiem w głowie.
Pierwsze piętro należało w całości do Polaków. Pokój numer 1 zajmował Dejvi wraz z Klimkiem, w dwójce ulokował się Pieter z Mruczkiem, trójkę zajmowały dziewczyny a w czwórce miał spać Kamil z Jaśkiem. Następne pokoje zajmował już tylko sztab szkoleniowy. Blondynka wzięła klucz od Kruczka i ciągnąc za sobą wszystkie tobołki podeszła do odpowiednich drzwi. Otworzyła pokój, weszła do środka i wybrała sobie łóżko znajdujące się przy oknie. Nie wiedziała dlaczego ale zawsze wolała spać właśnie przy oknie.  Położyła walizkę przy ścianie i rozłożyła się na łóżku przymykając oczy. Podróż samolotem jednak potrafi zmęczyć człowieka.
- Nie uwierzysz kto będzie z nami mieszkał! – pisnęła Anka wpadając do ich pokoju. Mirka podparła się na łokciach i spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę. – NIEMCY I AUSTRIACY!
- Oho, to może ja pójdę uprzedzić Kamila i resztę panów, żeby trzymali Cię z daleka od Krausa. – parsknęła śmiechem blondynka z powrotem kładąc się na łóżko – Ale wiesz co? Nie chce mi się wstawać, więc mam tylko jedną prośbę. Nie dręcz biedaka.
- Obiecuje. – Anka zasalutowała i wskoczyła na własne łóżko – A mnie kto będzie bronił przed Fettnerem? Chłopak widzi we mnie jakiegoś anioła albo coś w tym stylu. No wiesz o co mi chodzi.
- Będziesz się musiała przyzwyczaić albo damy ci Mruczka jako strażnika cnoty. – parsknęła śmiechem blondynka a Mona razem z nią. Czerwonowłosa mało z łóżka nie spadła.
- Mruczek? Strażnikiem mojej cnoty? Co to, to nie. – Anka leżała na plecach uspokajając oddech – Oczywiście zakładając, że nasze cnoty już dawno nie poszły się…
- Dokładnie. – i znowu obydwie dziewczyny zaczęły się śmiać tak przeraźliwie głośno, że nie usłyszały pukania do drzwi.
- Drogie panie. – do pokoju wszedł Kruczek troszkę wyprowadzony z równowagi – Teraz zapraszam na obiad a potem omówimy co i jak. – mężczyzna przekazał im co miał przekazać i wyszedł
- Tak jest panie kapitanie. – Anka w mgnieniu oka wstała z łóżka i zaczęła siłą ściągać Mirkę z wygodnego posłania – No ruszaj się. Zjemy i idziemy ogarniać skocznię!
- Skąd ty masz tyle energii dziewczyno. – westchnęła Mirka i z trudem wstała z łóżka.
Zostawiły tylko kurtki, szaliki i czapki na wieszaku w swoim pokoju i wyszły na obiad uprzednio zamykając drzwi na klucz. Na piętrze zajmowanym przez Polaków było zupełnie cicho natomiast z dołu z restauracji Mona usłyszała pojedynczy wrzask bodajże Jaśka ale nie była pewna. Jednogłośnie stwierdziły, że wszyscy już są w restauracji, więc szybko zeszły do lobby, w którym znajdowało się mnóstwo osób. Mona w pewnej chwili ścisnęła dłoń Mirki tak mocno, że ta aż zawyła z bólu. Jak się okazało do hotelu przyjechała kadra niemiecka a Mona zobaczyła nikogo innego jak Marinusa Krausa. Mirka spojrzała na aktualny obiekt westchnień przyjaciółki i wywróciła oczami. Marinus był niewysokim szatynem a kiedy się uśmiechał wyglądał trochę jak Joker z Batmana. A Mirka wiele razy obejrzała Batmana więc trafnie porównała skoczka to tej jakże barwnej postaci.
- Wytłumacz mi co ty w nim widzisz. – blondynka przekręciła głowę aby spojrzeć na chłopaka pod innym kontem – Nie. On mi się nie podoba.
- Nie musi. – czerwonowłosa pokazała język przyjaciółce i zaczęła ciągnąć ją przez tłum nowo przybyłych gości. Niestety Anka los chciał jej spłatać psikusa.
Kiedy tak czerwonowłosa przepychała się między skoczkami Mirka obijała się o każdego ciągle powtarzając jak mantrę przepraszam po niemiecku. Wolska nie była aż tak duża jak Anka więc po chwili wpadła centralnie na chłopaka prawie dwa razy wyższego od niej. Niby jej buty powinny zmniejszać tę różnicę wzrostu, ale ona była zbyt duża, żeby nawet tak wysoka podeszwa zredukowała ją chociaż do połowy. Speszona blondynka podniosła głowę i ujrzała nad sobą niebieskie tęczówki uważnie się w nią wpatrujące i uśmiech, który onieśmieliłby każdą dziewczynę.
- Przepraszam bardzo. – powiedziała wystraszona po niemiecku, bo musicie wiedzieć, że niemiecki panny Wolskiej był na bardzo wysokim poziomie.
- Nic się nie stało. – niebieskie tęczówki chłopaka nadal nie dawały jej spokoju uporczywie się w nią wpatrując
- Muszę iść. – Wolska otrząsnęła się z transu i wyminęła blondyna – Jeszcze raz przepraszam. – powiedziała jeszcze odwracając się przez ramie
Chciała jak najszybciej wyjść z tego cholernego lobby. Czuła, że rumieńce na jej bladej twarzy robią się coraz większe i w cale nie było jej do śmiechu, bo ciągle widziała niebieski kolor oczu chłopaka, na którego wpadała. Gdy tylko weszła do restauracji odnalazła wzrokiem Ankę i podeszła do niej z zamiarem urwania jej łba nawrzeszczenia na nią.
Czerwonowłosa usiadła sobie przy stoliku z Maćkiem i Piotrkiem i specjalnie zajęła jedno krzesło dla przyjaciółki wiedząc, że zostawiła biedną Mirkę na pastwę pewnego wysokiego Niemca, który odkąd pojawiły się w recepcji nie spuszczał oka z drobnej, małej blondynki. Mirka, której policzki miały kolor dojrzałego buraczka usiadła obok przyjaciółki a następnie wymierzyła jej solidnego kopniaka w kostkę.
- AŁA! – zawyła z bólu Anka – Za co to?
- Za to, że zostawiłaś mnie samą jedną wśród niemieckich skoczków. – warknęła blondynka próbując pozbyć się czerwonego koloru z policzków
- Mireczka, jaka ty czerwona jesteś. – zaśmiał się swoim charakterystycznym śmiechem Pietrek – No jak buraczek.
- No to opowiadaj na kogo tam wpadłaś. – Maciek oparł brodę na złączonych dłoniach i spojrzał na przyjaciółkę, która nie reagowała rumieńcami na byle chłopaka – Wank, Freund a może Freitag?
- Ja nawet nie ogarnęłam na kogo wpadłam, bo patrzyłam tylko i wyłącznie w te cholerne niebieskie oczy. – warknęła Mirka wachlując się ręką. Czuła, że rumieńce powoli zaczynają znikać. – A najśmieszniejsze było to, że był jakieś dwa razy większy niż ja. Sięgałam mu maksymalnie do ramion. No może troszeczkę wyżej.
- Hm… - Mruczek jednym, szybkim ruchem dłoni poprawił sobie włosy –No więc albo Freund albo Kraus.
-Kraus? – Pietrek parsknął śmiechem – Przecież to maleństwo a Mireczka mówi, że on był baaardzo wysoki.
- Dokładnie Piotrusiu. – zaśmiała się blondynka, która już ochłonęła po zdarzeniu z recepcji
- WELLINGER! – wrzasnęła Mona
- I to by się zgadzało. – Maciek uśmiechnął się głupio – Wysoki, niebieskie oczy i pewnie blondyn. – Mirka potwierdziła przypuszczenia Mruczka – To na bank był Wellinger.
- Musiałaś się nieźle zapatrzeć w te jego patrzałki, żeby nie ogarnąć, że to on. – Piotrek poruszył brwiami – No co Mireczko?  Chyba nam nie powiesz, że te jego oczka nie zrobiły na tobie wrażenia.
- Co dzisiaj na obiad? – blondynka czując, że znowu zaczyna się rumienić zmieniła temat – Mam tylko nadzieję, że nie ryba.
- Daj jej spokój Pietrek, bo widzisz jak się dziewczyna rumieni. – parsknął śmiechem Maciej – Podobno ma być włoska kuchnia.
- Stawiam na spaghetti. – stwierdziła Mona bawiąc się swoim telefonem
- Lazania! – pisnęła blondynka równo z Maćkiem kiedy kelner przyniósł talerz do stolika obok, przy którym siedział Kamil, Klimek, Dejvi i Janek.
Minęło dobre dziesięć minut zanim ich stolik doczekał się wreszcie obiadu. Do tego można było wybrać sobie coś do picia, więc Mirka z Moną poszły po herbatę dla Maćka i Piotrka, którzy siedzieli przy stoliku i zajadali się obiadem. Po całym dniu pełnym wrażeń blondynka nawet zapomniała, że jest głodna ale kiedy tylko jej żołądek dostał trochę jedzenia zaczął się domagać więcej. Zjadał niesamowicie szybko jak na nią. Słuchała jak Maciek, Piotrek i Mona toczą zaciętą konwersację na temat żużla, co akurat nie specjalnie ją interesowało, więc siedziała cicho pijąc powoli herbatę z miodem i cytryną.
- Kamil. – nagle usłyszała za sobą męski głosy mówiący całkiem niezłym angielskim – W tym roku ja wygrywam.
- Chciałbyś. – zaśmiał się kuzyn blondynki. Mirka odwróciła się i spojrzała na swojego kuzyna, który w tej chwili rozmawiał z Severinem Freundem a rozmowie przysłuchiwał się nie kto inny jak nowy kolega Mirki Gregor Schlierenzauer – Może przy dobrym układzie załapiesz się na podium.
Reszty rozmowy nie usłyszała, bo do restauracji weszła kadra austriacka z Kraftem na czele a zaraz za nimi kadra niemiecka z Wellingerem i Wankiem z przodu. Odmachała jedynie Kofiemu, który mało nie posiadał się ze szczęścia kiedy dowiedział się, że będzie mieszkał w jednym hotelu ze swoją przyjaciółką.
 Momentalnie się odwróciła zajmując się herbatą, swoim telefonem i towarzystwem przy stoliku gdyż po drodze napotkała wzrok Wanka.
- O proszę. – zaśmiał się Pietrek – Przyszedł i twój amant.
- Ciesz się, że nie rozumieją po polsku. – westchnęła Wolska i mimowolnie odwróciła głowę w stronę stolika Kamila. Jej kuzyn nadal rozmawiał z Gregorem i Severinem lecz ten pierwszy niekoniecznie słuchał dwóch pozostałych. Wzrok ciągle skierowany miał na drobną blondynkę. Kiedy ich spojrzenia się spotkały Schlierenzauer uśmiechnął się tak jak to ma w zwyczaju kiedy chce oczarować kobietę. Udało mu się i tym razem. Mirka speszona odwróciła wzrok.
- Wank rozumie trochę. – parsknął śmiechem Kot a następnie kiwnął głową na przywitanie właśnie Wankowi, który zmierzał do ich stolika.
- Cześć. – przywitał się po angielsku uśmiechając się szeroko – A dziewczyn to chyba nie znam…
Mona uśmiechnęła się a następnie się przedstawiła. Później to samo zrobiła Mirka. Widziała jak Wank jej się przyglądał i chyba wiedziała dlaczego jej się tak przyglądał.
- Miło mi was poznać dziewczyny. – uśmiechnął się Andreas i zaczął zbierać się do powrotu do swojego stolika – Mam nadzieje, że jeszcze się jakoś spotkamy.
Brunet szybkim krokiem skierował się do stolika, przy którym siedzieli Richard, Andreas i Marinus. Zajął miejsce obok swojego imiennika dalej szeroko się uśmiechając. Oparł się o oparcie i parząc na Wellingera powiedział jedno zdanie.
- Mirka, ale Schlierenzauer się nią interesuje. 

wtorek, 23 grudnia 2014

Chapter 3

No więc na początku jako, że jest to tak jakby świąteczny post, chciałabym złożyć życzenia. 
Życzę Wam zdrowia, szczęścia, mnóstwa prezentów pod choinką, żeby świąteczne jedzenie nie poszło w biodra ale w cycki, no i oczywiście tej wspaniałej świątecznej atmosfery,na którą czeka się cały rok. 
Po tym króciutkim wstępie zapraszam Was na trzecią część 
Vida

Wtorek minął blondynce niezwykle szybko. Pół dnia spędziła w szkole a kolejne pół w domu biegając po pokoju i pakując wszystkie potrzebne rzeczy do walizki.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mała, drobna blondynka może tak denerwować się jednym pięciodniowym wyjazdem do Finlandii. Chociaż z drugiej strony, kto by się nie denerwował wiedząc, że zobaczy a może nawet pozna czołowych skoczków z całego świata.
Tej nocy nie mogła spać. Za bardzo była podekscytowana wyjazdem. Większość czasu, który powinna przeznaczyć na spanie wykorzystała w zgoła inny sposób. Pisała z Moną, która tak samo nie mogła w ogóle zmrużyć oka. W końcu po wielu godzinach rozmowy z przyjaciółką, Mirka usnęła jak dziecko. Rano nie słyszała budzika, który obudził wszystkich oprócz tej, którą miał obudzić. W końcu do pokoju blondynki wszedł Alek. Wyłączył ten przeklęty zegarek i potrząsnął mocno siostrą.
-Mirka – powiedział szturchając siostrę w bok – Mirka, wstawaj, bo za godzinę przyjeżdża Kamil.
Blondynka powoli wstała i rozejrzała się po pokoju. Alka już dawno w nim nie było a walizka leżała przy drzwiach czekając aż ktoś ją zamknie. Blondynka momentalnie się rozbudziła i wyskoczyła z łóżka. Poprawiła pościel a następnie łapiąc kosmetyczkę pobiegła do łazienki. Szybko się ogarnęła i doprowadziła do stanu używalności. Wróciła do swojego pokoju po niecałych dwudziestu minutach odziana tylko w długi zielony ręcznik. Otworzyła szafę i wyjęła z niej czarne spodnie, granatową bluzkę z długim rękawem oraz bieliznę. Szybko się ubrała i wyszykowała. Potem  siadła do toaletki i odrobinę się pomalowała. Nałożyła trochę podkładu korygującego a usta pomalowała pomadką ochronną. Na jej szyi oprócz nieodzownego czarnego, żyłkowego naszyjnika pojawił się również srebrny naszyjnik z bladoróżowym kamieniem jako zawieszką. Uczesała włosy a niektóre pasma z „grzywki”, która już dawno była długości włosów musiała przełożyć do boku i spiąć wsuwką. Gotowa wrzuciła ostatnie rzeczy do walizki i ją zamknęła. Właśnie chciała zacząć pakować rzeczy do plecaka ale usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Chwyciła swojego iPhona i odblokowała go. Okazało się, że sms był od Kamila.
Blondynka nienawidziła kiedy ktoś wypominał jej, jej wzrost. Niestety Kamil, Mruczek i jej tata należeli do osób, które szczególnie upodobały sobie przezwisko „maleństwo”, ewentualnie „kruszynka” właśnie.
Prychnęła tylko, w myśli rzucając wiele niezbyt miłych epitetów określających starszego kuzyna i zabrała się za pakowanie umilaczy podróży. Do czarnego plecaka wrzuciła słuchawki, „Kod Leonarda da Vinci” oraz kilka innych przedmiotów które miały umilić jej czas spędzony w samolocie. Do tego doszedł oczywiście portfel z wcześniej wymienionymi pieniędzmi, wszelakie dokumenty, laptop i aparat Fuji instax, który drukował polaroidowe zdjęcia. Jej lustrzanka zajęła swoje miejsce w specjalnym pokrowcu, który z kolei znalazł się w czarnej torbie dołączonej do aparatu. Znajdowały się tam też obiektywy i statyw. Na szczęście torba była usztywniana, więc podczas lotu nie powinno się nic złego stać ze sprzętem. 
Sprawdziła jeszcze raz czy wszystko ze sobą zabrała i wraz z walizką, torbą i plecakiem zeszła do kuchni, gdzie zebrała się cała rodzina. Alek jadł jajecznicę z pomidorem, pan Andrzej czytał Fakt a pani Marta robiła kolejne porcje jajecznicy z pomidorem dla męża, córki i dla siebie samej. W końcu wszyscy zjedli śniadanie, pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Alek pobiegł na górę po plecak a następnie ubrał się i wyszedł do szkoły, pan Andrzej również ubrał się i pojechał do pracy. Jedynie mama Mirki została w domu sprzątając po śniadaniu i rozmawiając z córką, która nadal siedziała przy stole jedząc jajecznicę.
- Tylko uważaj na siebie. – powiedziała kobieta wkładając ostatnie już kubki do zmywarki
- Dobrze mamo. – zaśmiała się blondynka – Przecież jadę z chłopakami a oni będą mi robili za niańki dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Racja. – pani Wolska również zaczęła się śmiać wyobrażając sobie co będzie robił Kamil albo Maciek – A co do Maćka…Jak to jest między Wami?
- Nie rozumiem mamo. – rodzicielka zaskoczyła dziewczynę tym pytaniem. Owszem często rozmawiały o chłopcach ale jej mama jeszcze nigdy nie zadała tak oczywistego pytania.
- No pytam czy ty z Maćkiem… - kobieta usiadła naprzeciwko blondynki i uśmiechnęła się delikatnie – Jesteście razem? Tak często tu przychodzi. Wydaje się miłym chłopakiem.
- Nie mamo. – Mirka zaśmiała się nerwowo – Maciek i ja jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Powiem Ci w sekrecie, że gdyby miał wybierać to wolałby Monę.
Panna Wolska miała 100% racji. Maciej wpatrzony był w Ankę jak w obrazek. Dla niego była chodzącym ideałem, który nigdy nie zwiąże się ze spokojnym, cichym skoczkiem. Owszem, często Maćkowi coś odbijało i zachowywał się podobnie do Mony ale z reguły był to ułożony, spokojny i kochany chłopak. A Mona? Wulkan energii, niespokojna dusza i straszna gaduła.
Mirka wstała i podeszła do czajnika, który właśnie dawał o sobie znać. Z jednej z szafek wyjęła ceramiczny kubek termiczny, w który zrobiła sobie gorącej zielonej herbaty z miodem. Zamieszała zielonkawą ciecz znajdująca się w kubku i zakryła go.
Nagle ozwał się dzwonek blondynki a na wyświetlaczu iPhona leżącego na stole pojawiło się zdjęcie Kamila. Mirka szybko odebrała.
- Jestem pod domem. – usłyszała głos kuzyna w aparacie telefonicznym – Pośpiesz się to może namówimy Kruczka na jakieś śniadanie.
- A ty wiecznie głody. – parsknęła śmiechem blondynka – Już wychodzę.
Rozłączyła się a następnie pożegnała się z rodzicielką. Razem z tobołkami weszła do sionki. Narzuciła na siebie swoją ulubioną zgniłozieloną kurtkę, szczelnie owinęła szyję kominem a na głowę naciągnęła czarno-żółtą czapkę. Jeszcze raz pożegnała się z rodzicielką i wyszła taszcząc ze sobą walizkę, torbę i plecak.
 - Może byś wziął chociaż ten głupi plecak, co? – warknęła blondynka do chłopaka, który właśnie wychodził z samochodu aby jej pomóc
- A myślisz, że po co wyszedłem z tego samochodu? – zaśmiał się Stoch zabierając jej walizkę i torbę z aparatem – Wsiadaj i się nie denerwuj maluszku.
- Jak mam się nie denerwować skoro ciągle mówisz do mnie maluszku?- warknęła pod nosem Mirka posłusznie wsiadając do samochodu kuzyna
- Mam nadzieje, że wiesz co Was czeka? – zaśmiał się Kamil wsiadając do czarnego BMW. Blondynka spojrzała się na niego pytająco – No wiesz. Podrywy ze strony Grzesia, Rysia no i…Nie. Może Wank tym razem odpuści.
- Hahaha- zaśmiała się sarkastycznie blondynka – Myślisz, że co ja jestem? Irina Shayk? I wszyscy będą mnie podrywać? Kamilku, to, że dla Ciebie jestem ładna to nie znaczy, że dla wszystkich innych również.
- 100% Austriaków, Niemców, Japończyków i 50% Słoweńców stwierdziło, że jesteś śliczna. – parsknął śmiechem skoczek skręcając w ulicę prowadzącą prosto pod skocznię
- Wiedziałam, że to się tak skończy. – westchnęła Mirka w duchu jednak ciesząc się, że nie tylko jej kuzyn twierdzi, że jest ładna
W końcu kuzyn zaparkował pod skocznią. Mirka wyszła z auta zabierając uprzednio swój plecak a w dłoni trzymając ciepły kubek z herbatą. Kamil wyjął kolorową walizkę, podał jej torbę z aparatem a sam razem z dwoma tobołami ruszył do domku na terenie skoczni, przy którym mieli się spotkać. Doszedł na miejsce z porządnie obolałą ręką.  Trzeba przyznać, że walizka Mirki swoje ważyła.
- Dzień dobry. – ziewnął Kubacki siedzący na drewnianych schodkach. Ubrany w kurteczkę od sponsorów reprezentacji i z papierowym kubkiem gorącej kawy dłoni – Mireczka jak zwykle piękna. Kawki?
-Dzień dobry Dejvi. – zaśmiała się blondynka siadając obok blondyna – Dziękuję ale nie. Mam swoją herbatę.
- Znowu zielona i to pewnie taka siekiera, że wypić się nie da. – pokręcił głową ziewając głośno – Jak ty możesz to pić?
- Kwestia przyzwyczajenia. – blondynka upiła trochę zielonej herbaty z miodem ze swojego kubka – Chcesz Kamil?
Skoczek pokręcił głową a następnie wyjął telefon i wybrał jakiś numer. Jak się okazało dzwonił do Ewy. Ci to żyć bez siebie nie mogą. Mirka słysząc jak Stoch rozmawia ze swoją żoną jak z najlepszą przyjaciółka uśmiechnęła się pod nosem i głośniej przywitała się z Ewą. Kamil uśmiechnął się szeroko i przekazał żonie słowa Mirki. Chwilę potem blondynka rozmawiała z panią Stoch jak ze starą znajomą.
- Dobra oddaje Ci męża, bo tu jajko zniesie. – zaśmiała się Wolska – Do zobaczenia.
Wkrótce wszyscy zebrali się pod domkiem a następnie wsiedli do busa, który zawiózł ich na lotnisko, z którego następnie polecieli prosto do Finlandii. Lot trwał prawie pięć godzin więc Mirka zdążyła przeczytać cały „Kod Leonarda da Vinci”, który wzięła ze sobą w drogę. Reszta książek znajdowała się w walizce. 
Finlandia przywitała Polaków pięciostopniowym mrozem i pięknym lśniącym w słońcu śniegiem. Mirka jak zaczarowana wpatrywała się w krajobraz do czasu gdy Ziobro obudził Monę a ta w odwecie wzięła krem do rąk panny Wolskiej i wysmarowała nim biednego Janka. Z drugiej strony mógł wykazać się inteligencją i nie budzić Anki, bo każdy wie, że Mona śpiąca to Mona zła.
Po niecałych dwóch godzinach jazdy busem po zaśnieżonej Finlandii dotarli wreszcie na miejsce. Pierwszy do wyjścia rzucił się Piotrek, który miał już dosyć siedzenia. Za nim na zewnątrz wyleciał Maciek, ale wrócił po chwili twierdząc, że on wyjdzie ostatni, bo tam jest zimno. Wyszedł już Klemens, Kamil, Dawid, cały sztab szkoleniowy, Janek, Mona, Maciek a na samym końcu Mirka. Blondynka opuściła  busa i podeszła do Klemensa, który ciągnął jej walizkę.
- Dzięki Klimek. – uśmiechnęła się i odebrała od chłopaka swoją walizkę
Założyła plecak na plecy, torbę z aparatem przewiesiła przez ramię i już chciała ruszyć za Klimkiem do hotelu gdy nagle jej czapka znalazła się na śniegu a włosy miała wilgotne od śniegu. Dostała śnieżką centralnie w tył głowy. Szybko podniosła czapkę z ziemi i założyła ją na otrzepane już włosy.
- Ledwo co przyjechała a już ją podrywają. – zaczęła śmiać się Mona a blondynka odwróciła się by dowiedzieć się kto załatwił jej dzisiejsze mycie głowy.

środa, 17 grudnia 2014

Chapter 2

Witam
Tak więc po dłuższej przerwie wracam do was z nowymi pomysłami i siłami! Tak więc bez zbędnego biadolenia i innych tego typu rzeczy zapraszam na kolejną część. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
Będzie miło jak zostawicie po sobie ślad 
Vida 

Dziewczyna szybko wstała i podbiegła do kuzyna, który nie czekając na jakiekolwiek pozwolenie chwycił ją w pasie i podniósł do góry.
- Ale ja wole twardo stąpać po ziemi panie Stoch. – śmiała się Mirka będąc ciągle przytuloną do kuzyna – Mógłbyś mnie już postawić na ziemi?
- No nie wiem. – zaśmiał się skoczek ale po chwili buty blondynki znów dotknęły ciemnej posadzki. Uśmiechnęła się radośnie do Kamila i zaciągnęła do stolika. Usiadła na siedzeniu a kuzyn obok niej – Hej Mona.
Czerwonowłosa spojrzała na kuzynostwo i uśmiechnęła się radośnie. Mirka przy Kamilu znowu stawała się dzieckiem a Kamil przy Mirce trochę poważniał. Skoczek zawsze twierdził, że to jego mała księżniczka. Ania uważała, że gdyby nie więzy krwi byliby dobrą parą.
- Co ty tu robisz? – rozmyślania czerwonowłosej przerwał radosny głos Mirki – Myślałam, że trenujecie do zawodów w Kussamo…
- Podziękuj Ance. – powiedział Stoch chwytając biały kubek z lawendową herbatą a następnie upił z niego łyka. – To ona namówiła Kruczka żebyście z nami pojechały. Chociaż ja, jako lider drużyny też miałem w tym spory wkład. 
- A ty jak zwykle skromny Kamilku. – Mona parsknęła śmiechem
- JECHAŁY Z WAMI?! – Mirka wrzasnęła na całą kawiarnię. Trzy dziewczyny siedzące przy stoliku przy ścianie spojrzały się na nią jak na wariatkę a starsze małżeństwo siedzące przy stoliku obok tylko się uśmiechnęło – Jak to? Stoch, Mona. Tłumaczyć się, ale natychmiast!
- No więc pewnej nocy nie mogłam spać. – zaczęła swoja opowieść Anka – No i tak sobie leżałam i myślałam jak to by było fajnie być na konkursach nie tylko w Zakopanym i Wiśle. Nagle mnie oświeciło. Przecież twój kuzyn to lider kadry, trener to przyjaciel mojego ojca a kadrowicze to nasi koledzy! Dlaczego by tego nie wykorzystać? Chwyciłam więc za telefon i zadzwoniłam do tego tu delikwenta. Nawet nie chcesz wiedzieć jak na mnie nawrzeszczał, że dzwonię do niego o trzeciej nad ranem. Ale kiedy mu powiedziałam o moim wspaniałym pomyśle nawet przestał się gniewać. Następnego dnia spotkałam się z trenerem Kruczkiem i wyjaśniłam mu jak bardzo zależy nam na tych konkursach. Do tego Kamil dorzucił swoje trzy grosze i …
- Nie koloruj kochana. – Kamil popukał się, w czoło – Gdy tylko zaproponowaliśmy Kruczkowi Wasz wyjazd od razu się zgodził. Za bardzo Cię lubi, żeby się nie zgodzić. Jesteś dla niego jak córka.
- Za to Anka jest jego koszmarem sennym. – zaśmiała się blondynka a Anka tylko uśmiechnęła się diabelsko
- Przecież ja jestem aniołkiem. – teatralnie zatrzepotała rzęsami
- Chyba kiedy śpisz i jeść nie wołasz. – parsknął śmiechem Stoch czym nieźle wkurzył Monę
- Ja chyba częściej będę dzwonić do Ciebie w środku nocy. – stwierdziła czerwonowłosa diabelsko się uśmiechając – I w Kussamo masz być drugi. Założyłam się z Mirką, że pierwszy będzie Peter.
- Marzenia. – prychnął Kamil – A wracając do wyjazdu. Pojutrze jedziemy a Kruczek chciał Was jeszcze widzieć przed wyjazdem. Żebyście tam coś podpisały czy jakoś tak.
- Ale ja na poważnie mówię Stoch. – warknęła Mona – Ja nie mam zamiaru stawiać jej piwa!
W czasie kiedy Kamil i Anka toczyli zażartą dyskusję, Mirka spokojnie zabrała się za jedzenie szarlotki z białą breją, która jeszcze kilka minut temu była gałką lodów. Szybko opróżniła talerz i dopiła letnią herbatę lawendową. Niestety jej wspaniały humor zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Ale co ze szkołą idioci?- Mirka z hukiem odstawiła kubek na stół – Nie mogę sobie tak po prostu wyjechać!
- To już załatwione. – uśmiechnął się uroczo skoczek – Rozmawiałem z Twoimi rodzicami, z dyrektorką i wszystko jest załatwione. Dziękować Bogu, że poszłaś na tą fotografię a nie do liceum.
- Por que? – powiedzonko Mourinho już od dawna stało się nieodłączną częścią słownika panny Wolskiej
- Będziesz jeździła na staże. – Mona puściła oczko przyjaciółce – Mam ten talent do przekonywania ludzi.
- Tak oczywiście. – mruknął Kamil pod nosem – Talent to ty masz wyłącznie do wkurzania ludzi.
- Skoro już skoczyliście się kłócić to może byśmy się wybrali do trenera Kruczka, hm? – musiała podnieść głos żeby kłócąca się dwójka ją usłyszała. Momentalnie ucichli i pokiwali głową na zgodę – Boże. Wy to jednak inteligencją nie grzeszycie.
- Powiedziała ta, która wyczuwała złą energię od Mustafa. – mruknęła Mona ubierając kurtkę a Kamil zaczął się śmiać.
Blondynka nie zwróciła uwagi na odpowiedź przyjaciółki tylko wstała i zaczęła się ubierać. Narzuciła na siebie kurtkę, szczelnie owinęła komin wokół szyi a na koniec założyła czapkę na lekko falowane blond włosy. Wszyscy razem wyszli z kawiarni i wolnym krokiem udali się do samochodu Stocha, który stał na parkingu po drugiej stronie ulicy. Przeszli przez drogę i wsiedli do Audi skoczka. Mirka usadowiła się z przodu, żeby Anka i Kamil byli rozdzieleni, czerwonowłosa rozłożyła się na tylnym siedzeniu a Stoch prowadził. Ruszyli. Mirka włączyła radio i popłynęła z niego jakaś piosenka Rihanny. Blondynka zaczęła śpiewać kiedy zorientowała się, że to jej ulubiona piosenka.
- Tylko jedna zasada. – Kamil przerwał jakże udany występ Mirki, która piosenkę „Te Amo” wprost ubóstwiała – Żadnego randkowania, podrywania i innych tego typu rzeczy. Zrozumiano?
- A co zazdrosny będziesz? – zaśmiała się blondynka
- O Ciebie zawsze. O nią – pokazał kciukiem czerwonowłosą siedzącą z tyłu – Nigdy.
- Ja też Cię kocham Stochuś. – Anka posłała chłopakowi całusa – Nie zakażesz mi flirtowania ze skoczkami.
- A kto by chciał z Tobą flirtować? – zaśmiał się Stoch czym wywołał kolejną kłótnię
A Mirka nie chcąc się wtrącać w te ich głupie wymiany uprzejmości wpatrywała się w poruszający się krajobraz za oknem. Biały puch pokrywał wszystko co tylko mógł. Drzewa, chodniki, trawniki, dachy a nawet przechodniów, którzy przedzierali się przez zaspy. Na dodatek znowu zaczęło sypać. Trzeba przyznać. Zakopane w tym roku było wyjątkowo piękne.
W końcu Stoch zaparkował przed skocznią i zgasił silnik. Wysiedli w ciszy co często się nie zdarzało. Mirka nie przekomarzała się z Moną, Kamil nie denerwował kuzynki a Anka nie kłóciła się ze Stochem. A uwierzcie mi, że zobaczenie skoczka i czerwonowłosej nie kłócących się to niecodzienny i bardzo rzadki widok. Ruszyli powoli w stronę Wielkiej Krokwi. Nie śpieszyli się do czasu kiedy zerwał się potworny wiatr. Zaczęli biec. Kiedy blondynka już miała wbiec na teren skoczni zwiało jej czapkę z głowy!
Słucham? Naprawdę?!”
To trzeba przyznać. Ciężko jest wiatru zerwać z głowy zimową, ciepłą czapkę. Machnęła tylko ręką i pobiegła za kuzynem i przyjaciółką do domku, w którym na razie urzędowali skoczkowie i trenerzy. Strzepnęła resztki śniegu z włosów  i weszła do środka. Na ławce pod ścianą drzemał Kubacki z bluzą pod głową a nad nim stał Janek Ziobro razem z Piotrkiem Żyłą. Kot siedział na parapecie i patrzył się z politowaniem na kolegów malujących Mustafowi coś na twarzy. Klimek grzebał w swojej torbie, Mona siedziała sobie u Wolnego na kolanach a Kamil rozmawiał z trenerem Kruczkiem.
- Ale piździ! – do domku wpadł Krzysiu Miętus przy okazji wpadając na Mirkę, która wylądowała na podłodze – Jezu – pisnął przerażony chłopak – Mireczka, nic Ci nie jest?
- Tak, nic się nie stało. – uśmiechnęła się blondynka chwytając wyciągniętą w jej stronę dłoń Krzyśka. Wstała, otrzepała się i jak najszybciej odeszła od drzwi. Podeszła do Maćka i usiadła na parapecie. – Cześć Mruczuś.
- Cześć krasnalu. – odpowiedział jej chłopak ciągle śmiejąc się z poczynań Pietrka i Janka – Mam propozycję. Idą święta to może złożymy się dla nich na mózgi, co?
- Oj nie bądź wredny. – zaśmiała się blondynka szturchając Kota w ramię – No Mruczuś… Nie powiesz mi, że Cię to nie śmieszy.
- No może trochę. – na jego twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzał na szczupłe nogi blondynki. – I ja się zastanawiam dlaczego ty jesteś jakaś taka duża. Ile ten obcas ma? Ze dwadzieścia centymetrów?
- Przesadzasz Mruczek. – westchnęła Wolska – Tylko piętnaście. A z resztą w ogóle nie czuć tego przez tą podeszwę.
Ich jakże fascynującą dyskusję przerwał przeraźliwy wrzask Dawida, któremu Pietrek wsadził marker w oko. Niechcący oczywiście. Biedny Kubacki zerwał się na równe nogi, zabrał Żyle marker i pobiegł do lustra, które znajdowało się w łazience. Wrócił po niecałej minucie wziął kask któregoś z chłopaków i cisnął nim w Pietrka. Niestety ten był tak zajęty śmianiem, że nie spostrzegł lecącego w jego stronę pocisku a ten trafił centralnie w jego bark. Skoczek zawył z bólu. Gdyby do akcji nie wkroczył doktor Winiarski to by się pozabijali. To pewne.
- Dobrze Cię widzieć malutka. – blondynka powoli przestawała się śmiać i spojrzała na uśmiechniętego od ucha do ucha Kruczka – Jak w szkole?
- A wie trener…- westchnęła wywracając oczami. Kto z nas tak nie robi kiedy słyszy to standardowe pytanie? – Jak w szkole. Nauka, egzaminy, staże i takie tam inne rzeczy.
- Na pewno nie będziecie jeździły na wszystkie konkursy, bo nie mogę tak bardzo naginać zasad…- zaczął trener
- Nawet tego nie oczekujemy. – uśmiechnęła się blondynka – I tak jesteśmy wdzięczne, że przygarnie pan jeszcze dwie sieroty do tego towarzystwa.
- Wiem, że z Wami problemu nie będzie. – zaśmiał się – Z Tobą na pewno a Monę zawsze można uspokoić.
- Ale tylko i wyłącznie dobrą gorącą czekoladą. – parsknął śmiechem Maciek i spojrzał na czerwonowłosą dziewczynę, która tym nie siedziała u Wolnego na kolanach tylko próbowała pomóc Dawidowi w pozbyciu się jego „makijażu”
- Racja. – zaśmiała się Wolska – Miał pan coś dla nas do podpisania. Przynajmniej tak mówił Kamil…
- A tak. – natychmiast obok Kruczka pojawił się doktor Winiarski z teczką i długopisem – Dziękuję Ci bardzo Alku.
Winiarski uśmiechnął się i wrócił do Żyły, który ciągle łkał i jęczał z powodu zbitego barku. Kruczek wyjaśnił blondynce co jest na kartce a ta bez problemu podpisała ją. I tak właśnie Mirosława Wolska stała się stażystką i „zapasowym” fotografem kadry skoczków. 

piątek, 5 grudnia 2014

Chapter 1

Niestety dzisiejszą notkę zacznę bardzo głośnym i histerycznym płaczem. 
*545528575 minut później*
No dobrze....Tak więc muszę przekazać Wam baaardzo złe wiadomości. 
Po pierwsze: Kamil przez następne 2-3 tygodnie będzie przechodził rehabilitację tej nieszczęsnej kostki...
Po drugie: Welli przeszedł w Innsbrucku operację barku i niestety do treningów wróci dopiero za 8 tygodni a to znaczy, że opuści TCS a jego występ w MŚ również jest zagrożony...
SKORO TAK, TO UCZ SIĘ DO MATURY PANIE WELLINGER! 
A i  jeszcze jedno...W poniedziałek wyjeżdżam na kilka dni i nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział.
A teraz już bez mojego zbędnego biadolenia zapraszam na pierwszy rozdział.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Będzie miło jak skomentujecie ♥
Vida

Zima jest piękna do pewnego stopnia Celsjusza. Tak zapewne twierdzi wielu ludzi, no bo komu chce się wychodzić na dziesięciostopniowy mróz powiedzmy. Ubierać ciepłe buty, grube kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki. To dla większości nie wygodne i denerwujące. Ale nie dla niej. Dla Mirki Wolskiej zima to pora roku piękna i dumna. Pod warunkiem oczywiście, że jest mróz i śnieg to śnieg a nie szara breja, na której można się nieźle przejechać. Na szczęście w tym roku zima była wręcz podręcznikowa. Mrozy nie osiągały więcej niż dziesięć stopni a śnieg był biały, puszysty i zalegał wszędzie gdzie zawiesiłeś oko. Płot? Biały. Sosny? Białe. Dachy? Białe. Jedynie ulice miały swój stały ciemnoszary kolor i ciągle przejeżdżał po nich jakiś samochód.
Ulica Orla nie była zbyt uczęszczana. Nie roiło się tu od turystów, tak jak na Krupówkach, ale nie było też zupełnie pusto. I dlatego Mirka lubiła przesiadywać na parapecie w swoim pokoju. Ubrana w ciepły sweter, czarne legginsy, ciepłe, wełniane skarpety, które rok temu dostała od babci i przykryta kocem obserwowała przechodniów, sąsiadów. Czasami brała kubek czekolady, herbaty a często nawet kawy i siedząc na owym parapecie szkicowała. Tego dnia było podobnie. Siedziała na parapecie z dużym zeszytem na kolanach i z zapasowym ołówkiem wsuniętym w niedbałego koka. Tym razem nie były to jakieś tam bazgroły ale bardzo ważne projekty sukni ślubnych. W jednej z nich miała się pokazać Ola Chlebicka. Przyszła żona Kuby Koseckiego. Mirka chciała, żeby ten projekt wyszedł jej znakomicie. Nie dość, że zasiliłaby swój portfel to zyskałaby dobrą opinię w świecie celebrytek. Jeden projekt miała naszkicowany już dwa dni temu ale drugiego nie mogła skończyć. Ciągle coś jej się nie podobało, coś ją drażniło albo najzwyczajniej w świecie pasowało do reszty jak pięść do oka. Ale po dwóch godzinach męk i trzech kubkach kawy z mlekiem powstała suknia, która przerosła jej najśmielsze oczekiwania. Tak jak chciała klientka suknia była bogato zdobiona i elegancka. Góra była gorsetem, który miał być ozdobiony delikatna koronką i połączony ze spódnicą cienką wstążką. Sam dół natomiast miał wyglądać jak suknia balowa. Szeroka, z dużą ilością tiulu.  
Nagle na drugim końcu pokoju rozległ się dźwięk iPhona blondynki. Zeskoczyła z parapetu, omal nie wylewając reszty zimnej już kawy z kubka i szybko podeszła do biurka, na którym leżał czarny telefon. Chwyciła go i szybko odebrała połączenie. Dzwonił nie kto inny jak Ola Chlebicka, która była akurat w Zakopanym i chciała się spotkać aby zobaczyć projekty. Oczywiście panna Wolska nie mogła odmówić i miały się spotkać o czternastej w niedużej kawiarence niedaleko Krupówek. Blondynka pożegnała się z klientką i zakończyła rozmowę. Nie zdążyła nawet odłożyć telefony na miejsce a refren piosenki 5 Second of Summer znów zaczął grać. Tym razem na ekranie iPhona wyświetliło się dobrze znane jej zdjęcie czerwonowłosej przyjaciółki. Odebrała.
- Mam nadzieje, że masz czas dzisiaj, bo mam dla Ciebie taką wiadomość, że padniesz na tą swoją śliczną buźkę.- pisnęła Mona
- Może być po drugiej? – blondynka zaśmiała się do słuchawki – Dzwoniła Chlebicka i chce się spotkać, bo akurat jest w Zakopanym.
- No dobrze. W takim razie gdzie mam po Ciebie przyjść?
Wolska wyjaśniła przyjaciółce, w której kawiarni będzie siedzieć a następnie przez prawie dwadzieścia a może nawet więcej minut rozmawiały o następnych zawodach, które miały się odbyć w Kussamo. Kto skoczy najdalej, czy ta przeklęta skocznia znów nie spłata im psikusa no i najważniejsze. Jak zaprezentuje się kuzyn Mirki, Kamil Stoch? To była najważniejsza część rozmowy, w której Mirka odpowiadała na pytania żywo, szybko, przy czym tak gestykulowała wolną ręką, że mało nie zrzuciła wazonu, w którym akurat stała pojedyncza biała róża. Tak się biedne zagadały, że blondynka nawet nie zauważyła, która jest godzina. Zegarek wiszący nad jej łóżkiem wskazywał godzinę dwunastą trzydzieści a ona była jeszcze w proszku! Szybko pożegnała się z przyjaciółką i prawie biegiem udała się do łazienki. Wpadła do niedużego biało-fioletowego pomieszczenia i zaczęła się szykować. Szybko zrzuciła z siebie ciuchy i wzięła błyskawiczny prysznic. Następnie owinięta w miękki, zielony ręcznik stanęła przed lustrem, uczesała włosy i wykonała resztę porannych, rutynowych czynności. Wyszła z łazienki nadal owinięta w ręcznik i szybko wróciła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i podeszła do szafy. Nie zastanawiała się długo. Miarka była takim typem dziewczyny, która we wszystkim wyglądała dobrze. Nawet w worku na ziemniaki. Tak więc chwyciła pierwsze lepsze spodnie, bieliznę i szarą bluzę.  Szybko ubrała się w wybrane ciuchy i usiadła przy niedużej toaletce. Nałożyła na twarz odrobinę podkładu, wytuszowała rzęsy, narysowała sobie idealne kreski na powiekach a na koniec przejechała usta kremową szminką. Nieodłącznym elementem jej stroju był czarny, żyłkowy naszyjnik, który towarzyszył jej prawie zawsze.
Tak przygotowana zdjęła z klamki drzwi czarną torbę i zaczęła wrzucać do niej wszystkie niezbędne rzeczy. Portfel, telefon, słuchawki, krem do rąk, balsam do ust, ołówki w pudełku no i na sam koniec w wielkiej, czarnej torbie bez dna wylądował jej ukochany zeszyt ze szkicami i drugi z bazgrołami. Przed wyjściem posprzątała jeszcze z toaletki i zbiegła po schodach do salonu, w którym piętnastoletni brat Alek oglądał Top Gear razem z ojcem.
- Tato…- jęknęła błagalnie dziewczyna – Podrzucisz mnie na Krupówki?
- A co ty tam będziesz robiła? – pan Andrzej bardzo się zdziwił, bo musicie wiedzieć, że Mirka omijała Krupówki szerokim łukiem.
- Projekty, ślub, klientka. Błagam tato! – ostatnie zdanie po prostu wypiszczała – To jak?
- Już się ubieram. – jęknął mężczyzna i dźwignął się w beżowej kanapy
Blondynka uśmiechnęła się i z ulgą pobiegła do przedpokoju, gdzie ubrała czarne botki, zgniłozieloną kurtkę, czapkę i komin. Gotowa już chciała krzyknąć tacie żeby się pośpieszył ale on właśnie pojawił się w przedpokoju. Uśmiechnęła się wdzięcznie i mówiąc, że czeka w samochodzie wyszła z domu.
Od razu uderzyło w nią chłodne powietrze przez co przez ciało drobnej blondynki przeszły dreszcze. Poprawiła komin, naciągnęła czapkę na uszy i ruszyła do samochodu. Wsiadła do czarnego Audi stojącego na podwórku i spokojnie czekała na ojca. Nie minęły może dwie minuty a pan Andrzej wyszedł z domu i również wsiadł do samochodu. Ruszyli. Mirka od razu włączyła radio i przy dźwiękach Nirvany jechali rozmawiając o zbliżających zawodach w Kussamo.
-Jak myślisz jak pójdzie Kamilowi? – zapytał mężczyzna stając na światłach- Dzwonił do Ciebie dzisiaj rano, ale spałaś tak mocno, że nie słyszałaś. Odebrałem i powiedziałem, że jeszcze śpisz. Kazał mi Cię pozdrowić.
- A to małpa! – wywróciła oczami blondynka- Wiedział, że z w  poniedziałek rano jestem nie do życia. Specjalnie to zrobił. Eh… Czasami mam go dosyć. Ciekawe czego chciał.
- Nie wiem ale był nadzwyczaj szczęśliwy. – zaśmiał się mężczyzna  i zaparkował na małym parkingu przy jednej z kafejek niedaleko Krupówek – Powodzenia.
- Nie dziękuję. – zaśmiała się blondynka i wysiadła z samochodu.
Pomachała ostatni raz ojcu i ruszyła dumnie przed siebie wiedząc, że projekty są świetne a dodatkowo satysfakcjonowali ją ci chłopcy, którzy się na nią oglądali. Tak. Zdecydowanie to lubiła.
Czarne auto z panem Andrzejem stało na małym parkingu dopóki drobna blondynka nie zniknęła za rogiem.
- Dla mnie zawsze będziesz moim Maleństwem. – uśmiechnął się do siebie mężczyzna i wyruszył w drogę powrotną
W tym samym czasie Mirka już siedziała w kawiarki, w której umówiła się z Olą. Zamówiła sobie gorącą czekoladę i czekała, pisząc smsy z Anką. W końcu drzwi kawiarni się otworzyły a do środka weszła panna Chlebicka razem ze swoim narzeczonym. Tak, dokładnie. Towarzyszył jej nie kto inny jak Jakub Kosecki, piłkarz Legii Warszawa. Blondynka wzięła głęboki wdech, schowała telefon do kieszeni i dokładnie przyjrzała się pannie Chlebickiej. Jak dla niej była po prostu brzydka.     Usta miała zrobione operacyjnie i do tego niezbyt dobrze. Jednak to nie zmieniało faktu, że miała idealną figurę.
- Ty musisz być Elle. – brunetka podeszła do stolika przy którym siedziała Mirka. Otóż Wolska wolała tworzyć pod pseudonimem i był nim właśnie Elle.
- Tak. – osiemnastolatka uśmiechnęła się i patrzyła jak para siada naprzeciwko niej - Miło mi państwa poznać.
- Nam również. – odpowiedział Kuba drętwo – Kochanie załatwmy to szybko, bo mamy jeszcze dużo do zrobienia.  
- To nie zajmie dużo czasu. – powiedziała pewnie blondynka wyjmując z torebki odpowiednie szkice. Położyła na stole dwie kartki i podsunęła je Chlebickiej. – Mam nadzieje, że trafiłam w pani gusta.
Brunetka chwyciła obydwie kartki i zaczęła im się uważnie przyglądać. Mirka próbowała odczytać coś z jej wyrazu twarzy, przy tym nie dając po sobie poznać, że jest zdenerwowana. W końcu Chlebicka odłożyła kartki na stoliku i uśmiechnęła się na tyle szeroko na ile pozwalały jej sztuczne usta.
- Obydwie są idealne! – pisnęła radośnie a Kosecki siedzący obok aż podskoczył – Aż trudno się zdecydować, więc wpadłam na genialny pomysł! Chciałabym obie! Jedną na ślub a drugą na wesele.
„I tak właśnie zaczyna się Twoja kariera Mireczko”
  - Bardzo się cieszę, że przypadły pani do gustu. – uśmiechnęłam się – Więc szkice są dla pani a …
- Tylko jaka będzie cena? – tym razem głos zabrał Kosecki
Dziewczyna zastanowiła się przez chwile i podała cenę, na którą przystał i piłkarz i modelka a mianowicie dwa tysiące złotych. Po tysiąc za każdy projekt. I takim sposobem, jej portfel nie chciał się dopiąć po tym jak para wyszła z kawiarni. Trochę zdziwiło ją to, że chłopak nosi przy sobie dwa tysiące gotówką, no ale cóż. Najważniejsze, że to są jej pierwsze zarobione pieniądze!
- No to ile wzięłaś za te cacuszka? – Mirka aż podskoczyła na siedzeniu kiedy niespodziewanie Anka usadowiła się obok niej – Ej, spokojnie. Przecież cię nie zgwałcę.
- Coraz bardziej się tego obawiam. – westchnęła blondynka chowając pieniądze to oddzielnej kieszonki w torebce – Co miało mnie powalić na twarzyczkę?
- Najpierw gadaj ile wzięłaś za projekty. – Anka upiła trochę czekolady Mirki i  uśmiechnęła się uroczo
- Dwa. Tak jak ci mówiłam. – stwierdziła Mirka przyglądając się tablicy, na której napisane było menu – Powiem Ci, że nawet chyba byli zaskoczeni ceną.
- Spodziewali się pięciu za jeden. – parsknęła śmiechem czerwonowłosa i upiła kolejny łyk czekolady z białego kubka – Głodna jestem. A właśnie… Dzwonił do ciebie Kamil?
- Podobno rano, ale spałam tak mocno, że nie słyszałam. – zaśmiała się blondynka – To może ty idź coś zamów.
- Dlaczego ja?! – obruszyła się Mona
- Tez Cię kocham Aneczko. – Mirka uśmiechnęła się uroczo, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Niestety nie udało jej się i kilka sekund późnej śmiała się razem z czerwonowłosą
W końcu Anka dała się przekonać i poszła zamówić coś do jedzenia i po chwili wróciła z dwoma szarlotkami na ciepło z lodami a za nią szła kelnerka z dwoma kubkami jakiejś gorącej cieczy. Mona usadowiła się naprzeciwko blondynki a następnie podsunęła jej jeden z talerzyków. Młoda kelnerka postawiła na stoliku dwa białe kubki i odeszła nic nie mówiąc.
- No dobra. Co to za wieści? – odezwała się Wolska a następnie spojrzała co jest w kubkach. W jednym znajdowała się ulubiona herbata blondynki a mianowicie lawendowa. Chwyciła go i upiła łyk napoju.
- Może byś się dowiedziała z lepszego źródła niż ja. – zaśmiała się Anka i zaczęła dobierać się do gałki lodów waniliowych znajdujących się na talerzu.
Mona zupełnie zbiła Mirkę z tropu. Dziewczyna zupełnie nie wiedziała o co chodzi przyjaciółce. Przecież ta zwariowana dwudziestojednolatka zawsze była najlepszym źródłem informacji w całym Zakopanym, a teraz co? Milczy i nie chce nic powiedzieć swojej najlepszej przyjaciółce. Coś tu nie gra.
Wolska już zaczynała wymyślać najczarniejsze scenariusze gdy drzwi kawiarni się otworzyły a dzwoneczek przy drzwiach wydał dobrze znany jej dźwięk. Z ciekawości spojrzała w stronę wejścia. Ten, kogo tam zobaczyła uśmiechnął się szeroko a Mirka przez pierwsze kilka sekund nie mogła uwierzyć, że on tam stoi. 

Trzymaj się Mistrzu! Czekamy na Ciebie! 

Czekam na Ciebie Wellinger!
Ucz się do tej matury głąbie ♥