sobota, 11 kwietnia 2015

Epilog

Wyjechała w środku nocy nawet się z nim nie żegnając. Po prostu zamówiła bilet i wróciła do Zakopanego. Próbowała funkcjonować bez niego, żyć dalej bez smsów z nim, oddychać bez tlenu. To było trudne, ale nie niemożliwe. Po jakimś czasie ból zmniejszał się w ciągu dnia, ale w nocy powracał ze zdwojoną siłą.
Z Andreasem nie było lepiej. Jego forma uciekła razem z Mirką, a gdy już wróciła i zaczął wygrywać, rzucił się w wir treningów. Próbował dzwonić, pisać, ale jedynym źródłem informacji była dla niego Anka, która widziała, że obojgu nie wyszło to na zdrowie.
Cztery lata po feralnym wieczorze w Engelbergu Mirkę odwiedziła Anka razem z Wankiem. I co najśmieszniejsze z zaproszeniem na ślub. Miał się on odbyć w Zakopanym, co cieszyło wszystkich. Mirka pomogła dobrać Ance sukienkę, Wankowi garnitur, urządziła i zaplanowała wesele a w dniu ślubu uśmiechnięta siedziała w drugiej ławce. Ubrana w piękną, ale prostą sukienkę z narzuconą na ramiona skurzaną kurtką omiatała wzrokiem ludzi zebranych w kościele. Widziała trenera Schustera z żoną, państwa Kruczków, Klimka z Luizą, Kamila z Ewą, polskich skoczków z żonami i pociechami a także niemieckich z partnerkami. Wszyscy byli oprócz niego. Szukała go. Chciała choć przez chwilę popatrzeć na niego i przekonać się czy zmienił się aż tak bardzo. W końcu Andreas Wellinger wszedł do kościoła pod rękę ze śliczną blondynką, w fioletowej sukience. Mirka poczuła ukłucie zazdrości i bezradności. W końcu to ona go zostawiła, ale nie miała wyjścia.
Po kościele wszyscy pojechali do ogromnej restauracji gdzie odbywało się wesele. Sala bankietowa przeobraziła się w salę taneczną a ogród świecił pustkami. O to jej właśnie chodziło. Żeby zostać samej. Nie uciekać przed nim po parkiecie tylko od razu usunąć się w cień. Siedziała na huśtawce i patrzyła na księżyc w pełni.
- Mogę się dosiąść? - na dźwięk jego głosu  mimowolnie po jej skórze przeszedł dreszcz
- Jasne. – kiwnęła głową bawiąc się winem w kieliszku – Masz śliczną dziewczynę, Welli.
- To moja kuzynka. – odpowiedział – Mój ideał jest dla mnie nieosiągalny.
- Dlaczego?
- Bo zrobiłem coś czego nie można wybaczyć. – nagle kucnął przed blondynką
- Wszystko można wybaczyć Andreas. – szepnęła zatapiając się w jego błękitnych tęczówkach, które nie zmieniły się od czterech lat
- Myślisz, że potrafiłaby mi wybaczyć gdybym powiedział, że przez te cztery lata byłem wrakiem człowieka bez niej. Że moja egzystencja bez niej to tylko marna iluzja i nic więcej. Myślisz, że wtedy by mi wybaczyła? – miał ochotę pocałować ją i powiedzieć jak bardzo mu jej brakowało
- Ona już ci wybaczyła Andi.
- Boże, tak bardzo mi Cię brakowało. – szepnął i pocałował ją
Takiego pocałunku jeszcze ten ogród nie widział i nie zobaczy przez długi czas. Bo taka miłość, chociaż zraniona i wystawiona na próbę , która przetrwała zdarza się raz na milion. 

TAK WIĘC TO JUŻ KONIEC. 
Dziękuję Wszystkim, którzy czytali i komentowali. Dziękuję Gośce, Edytce, wszystkim po kolei a także anonimom. Mam nadzieję, że takie zakończenie Wam się podoba i spodzewajcie się mnie niedługo znów, ale tym razem w roli głównej Peter Prevc ---> winter-love-story.blogspot.com/
Pozdrawiam i całuję mocno 
Vida
Ps. Życzcie powodzenia na egzaminach

wtorek, 7 kwietnia 2015

Chapter 14

Tak więc moi drodzy mamy ostatni rozdział.
 Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale dodawany na szybko i to w samochodzie z pomocą przenośnego internetu, który w dodatku współpracować nie chciał. 
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie 
Wasza
Vida
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Kolejny dzień był zwykły i szary, ale za to następny przyniósł Mirce i Andreasowi wiele zabawy, ale też niezłych kłopotów.
Już na śniadaniu Andi rzucał Mirce porozumiewawcze spojrzenia, ale ta nie wiedziała o co może chodzić chłopakowi. Pretekstów doszukiwała się nawet we własnym wyglądzie. Sprawdzała, włosy, makijaż, ubranie, buty, ale wszystko było w jak najlepszym porządku. Wzruszyła ramionami patrząc na blondyna. Ten wskazał głową na stolik z napojami i wstał. Mirka zrobiła tak samo i już po chwili oboje stali w umówionym miejscu. Blondynka wspięła się na palce i delikatnie musnęła usta Wellingera.
- Myślałem, że nie chcesz się z tym afiszować. – mruknął chwytając swoją dziewczynę z pasie
- Oj tam. – westchnęła – I tak wszyscy już wiedzą. Powiedz mi lepiej o co Ci chodzi?
- Pięknie wyglądasz, mówiłem Ci to? – zaśmiał się głaszcząc blondynkę po policzku
- Wczoraj chyba z miliard razy. – uśmiechnęła się Mirka. W jej oczach błyszczały iskierki, a policzki były delikatnie zaróżowione – Ale mi to nie przeszkadza. Komplementuj mnie dalej.
- Ucieknijmy dzisiaj. – wypalił nagle Andreas, czym zaskoczył dziewczynę – Bez nikogo, bez telefonów. Odetnijmy się od świata.
- Andi, ale ty jutro masz zawody. – powiedziała blondynka poprawiając grzywkę młodemu skoczkowi – Powinieneś trenować i przygotowywać się.
- Ale ja wiem, ze jestem dobrze przygotowany. – odparował – Proszę. Tylko ty i ja. Chce się Tobą nacieszyć zanim się rozjedziemy. – dziewczyna posmutniała na temat wyjazdu – Ale spokojnie. Mamy przecież jeszcze dwa dni.
- Dobrze. – zgodziła się dziewczyna – Po śniadaniu spotkajmy się u Ciebie.
- Będę czekał. – uśmiechnął się diabelsko Welli i pocałował blondynkę, a po restauracji przeszedł szmer. – Idioci.
- Ale niestety innych przyjaciół nie mamy.- zaśmiała się Mirka i z pełną szklanką soku wróciła do Klimka, Kamila i Mony, którzy tylko uśmiechali się głupkowato.
- Pamiętaj tylko, że nie chcę za szybko być ciocią. – mruknęła Anka za co dostała po głowie od przyjaciółki – Tak, wiem. Ja też Cię kocham.
Po szybkim śniadaniu blondynka wróciła do swojego pokoju i spojrzała na siebie w lustrze.  Nie wiedziała co Andreas w niej widział. Była przeciętną, niską blondynką, z wyjątkowo dużymi oczami. Nic więcej. Nie ubierała się jakoś wyjątkowo, nie była skarbnica wiedzy, ale jednak coś w niej było, że Andi tak ją pokochał. A przynajmniej tak jej się wydawało. Bo czy w wieku osiemnastu lat można mówić o miłości?
Poprawiła koszulkę, komin owinęła wokół szyi i w kurtką w dłoni wyszła z pokoju. Zamknęła go na klucz i uważając, żeby na nikogo się nie natknąć ruszyła do pokoju Wellingera. Delikatnie zapukała i nie minęła sekunda gdy z pokoju wypadł Andi. Wyjaśnił jej, że Wank bierze prysznic dlatego nikt nic nie wie.  W znakomitych nastrojach potajemnie opuścili hotel i ruszyli w bliżej nieznanym Mirce kierunku. Andreas za to dobrze wiedział gdzie się kierują. Zawsze przychodził tam, żeby się wyszumieć, uspokoić i przemyśleć wiele spraw. To było jego miejsce, a teraz będzie ich miejscem. Bo on chce, żeby ona była z nim już na zawsze.
- Andi, gdzie ty mnie prowadzisz? – blondynka zaczęła lekko panikować, a brak odpowiedzi ze strony chłopaka jeszcze spotęgował jej niepokój. – Andreas, gdzie my idziemy?
- Spokojnie. – zaśmiał się – Przecież nie chce Cię zgwałcić w środku zimy, w środku lasu.
- Ja tam nie wiem, co te Twoje szare komórki mogły wymyślić. – jęknęła Mirka
- To tutaj. – pokazał jej urwisko, z którego dobrze było widać skocznię – Zawsze tu przychodzę przed zawodami. Wiesz. Żeby się wycieszyć, uspokoić, pomyśleć.
- Pięknie tutaj. – stwierdziła dziewczyna – Mam pomysł.
- Aż się boję spytać jaki.
- BITWA NA ŚNIEŻKI! – wrzasnęła Mirka i popchnęła Andreasa prosto w najgłębszy śnieg
Chłopak momentalnie poderwał się z ziemi i ruszył na blondynkę, która zaczęła uciekać śmiejąc się do rozpuku. Schowała się za drzewem. Kiedy się wychyliła, żeby zobaczyć gdzie jest blondyn, jakaś dłoń przylgnęła do jej brzucha i popchnęła tak, że była przygwożdżona do pnia drzewa. Był to oczywiście nie kto inny jak Wellinger.
- Chyba powinienem Cię ukarać. – warknął
- Za bardzo mnie kochasz, żeby to zrobić. – szepnęła blondynka patrząc chłopakowi głęboko w oczy
Ten tylko westchnął i pocałował dziewczynę przyciskając ją jeszcze mocniej do pnia drzewa. Jedna dłoń Niemca znalazła się pod koszulką dziewczyny a druga opierała się o pień. Dłonie dziewczyny natomiast błądziły we włosach Andreasa. Od czasu do czasu pociągała lekko jeden kosmyk, na co Wellinger odgrywał się przygryzaniem jej wargi.
- Przestaniesz? – jęknęła dziewczyna
- A co? – wymruczał jej prosto w usta – Nie podoba się?
- Właśnie w tym problem, że się podoba. – jęknęła a Andreas znów ją pocałował
~*~
Kiedy wrócili do hotelu było już grubo po osiemnastej. Gdy tylko weszli do lobby hotelowego nadziali się na Gregora siedzącego wygodnie w jednej z kanap. Chłopak uśmiechnął się na myśl tego co zaraz zrobi.
- Gratulacje Welli. – powiedział – Widzę, że cieszysz się nagrodą. ,
- Jaką nagrodą? – Mirka zdezorientowana spojrzała najpierw na Schlierenzauera a potem na Wellingera
- Lubisz spieprzać ludziom życie, co Schlierenzauer. – warknął wściekły Andreas
- Po prostu nie lubię zatajać prawdy – wzruszył ramionami Austriak – A szczególnie przed takimi pięknymi stworzeniami jak Mireczka. Gratulacje wygranej i bawcie się dalej.
Odszedł a Mirka miała tylko nadzieję, że zaraz się nie rozpłacze.
- Założyliście się o mnie. – szepnęła ze łzami w oczach – Założyliście się o to, który mnie poderwie.
 -Mirka to wcale nie tak. – Andreas stanął przed roztrzęsioną Mirką i złapał ją za ramiona – To nie tak jak myślisz.
- A jak? – spojrzała na Wellingera a jemu pękło serce. Jeszcze nigdy nie wiedział w jej oczach takiego smutku i rozgoryczenia.
- Byłem pijany. – jego głos się łamał – Gregor coś tam majaczył o zakładzie, powiedział jakieś imię a ja żeby go zbyć kiwnąłem głową. Myślałem, że on zapomniał, ale nic z tego.
- Co nie zmienia faktu, że po prostu się ze mną zabawiłeś! – krzyknęła i dawał upust swoim łzą
- Nie mów tak. – szepnął i spuścił głowę
- Odpowiedz mi tylko na jedno proste pytanie. – pociągnęła nosem – Był ten zakład czy nie?
Odpowiedziała jej głucha cisza.
- Dziękuję Andreas. – szepnęła – To mi wystarczy.
Zrobiła krok, ale Niemiec zastąpił jej drogę.
- Nie zostawiaj mnie.
- Nie chce Andres. – znów pociągnęła nosem i otarła z policzka łzy – Ale musze. To nie tak miało wyjść wiesz? Ciężko mi to mówić, ale…
- Proszę, nie. – spojrzał na nią również ze łzami w oczach, a jego już i tak pęknięte serce rozsypało się na kolejne milion kawałeczków.
- Przepraszam Andi, ale to chyba koniec. – wybuchnęła płaczem i pobiegła do swojego pokoju
Chciał za nią biec, przepraszać, prosić o wybaczenie, ale nie mógł. Stał jak sparaliżowany z rękoma zaciśniętymi w pięści.
- Zabije najpierw Gregora a potem siebie samego. – warknął i pobiegł na górę za Mirką, która w tym czasie była już u Mony, z którą siedział Wank
Dziewczyna wyglądała jak wrak. Włosy miała rozczochrane, resztki tuszu do rzęs spływały po jej policzkach . Wank zamawiał jej bilet powrotny na najbliższy samolot a Anka siedziała i głaskała po włosach roztrzęsioną Mirkę.
- Nie płacz mała. – Wank kucnął przed blondynką – Wszystko się ułoży. Jak będziesz się chciała upić do nieprzytomności to dzwoń. Upijemy się we trójkę.
- Dziękuję Wam. – dziewczyna otarła łzy i wstała – Idę się pakować.